› wywiady
12:03 / 03.10.2012

"Taniec to emocje, które chcę przekazać (...)" - wywiad z malarką Justyną Grzebieniowską

fot. Konrad Kosacz

Nie od dziś wiadomo, że Światowid tańcem stoi. Na niecały miesiąc przed Baltic Cup, Galeria Nobillis gości wystawę malarstwa Justyny Grzebieniowskiej. Oczywiście wystawa dotyczyła tańca.

Justyna  Grzebieniowska to gdańszczanka, która obecnie mieszka w Toruniu, gdzie ukończyła studia na Wydziale Sztuk Pięknych, uzyskując dyplom z wyróżnieniem w pracowni prof. Jana Pręgowskiego w 2000 roku. Od 2004 roku pracuje na stanowisku asystenta w Zakładzie Malarstwa na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Wystawy indywidualne miała m.in. w Państwowej Galerii Sztuki "Wozownia" w Toruniu i w Galerii ABK w Warszawie,  a wystawy zbiorowe w Domu Evelin Brandt w Berlinie, w Galerii TRAFFIC w Warszawie, w Burgundii we Francji. 
 
Tematem otwartej wystawy był taniec. W krótkim wywiadzie artystka przedstawia, co ją interesuje w malarstwie i skąd czerpie inspiracje.
 
Konrad Kosacz: Co panią zainspirowało, żeby taniec pokazać w malarstwie?
Justyna Grzebieniowska: Przede wszystkim jest to moja pasja, którą chciałam przetransponować na płótno i to jest  wyzwanie, jakie sobie postawiłam. Sam taniec i emocje, które temu towarzyszą, kinetografia jest zapisem choreografii na papierze, a ja stwierdziłam,  że przecież można użyć do tego faktury, światła i koloru, dużych formatów i stać się w ten sposób choreografką. I tak to się przełożyło z życia na malarstwo.
 
KK: Rozumiem przez to, że Pani sama też tańczyła?
JG: Tak, bardzo długo tańczyłam. Były to różne tańce. Rozpoczęłam od tanga, tak konkretnie– były to dwa lata. Mocno się w to zaangażowałam. Potem przeszłam do salsy, przez jeszcze jakieś tańce towarzyskie, przez co to się tak ładnie zgrało. Do tego dochodzi jeszcze to przeżycie, które towarzyszy tańczeniu. Pozwala to wczuć się w figurę i postać na obrazie, można lepiej oddać emocje.
 
KK: Czy realizując ten cykl było to związane z podróżami? Na obrazach widać tańce związane z wieloma kulturami, tańce z różnych kontynentów. Czy malowała Pani z natury, czy inspirowała się pani czymś innym?
JG: Inspirowałam się przede wszystkim filmami, w których poszukiwałam choreografii – czy to były filmy kinowe czy filmiki na YouTube. Wszystkie obrazy inspirowane są kadrami z filmów. Jedynie przy cyklu Yeni, miałam okazję ją obserwować na żywo i faktycznie widziałam, jak ona tańczy będąc na festiwalu Cubano . Natomiast reszta to jest klatka po klatce, analiza choreografii, która dzieje się na ekranie, podłapana z filmów o tańcu czy z YouTube.
 
KK: Wystawa „W rytmie” jest Pani pierwszą wystawą, w której próbuje Pani przedstawić ruch, poprzednie cykle były raczej statyczne.
JG: Tak, to wszystko prawda. Poprzednie cykle były wręcz zastygłe. W cyklu „Zatrzymać chwilę”,  zatrzymywałam kadr fotograficznie, natomiast tutaj zafascynował mnie ten ruch. W tym cyklu chcę pójść jeszcze dalej, żeby ten ruch nie był tylko ilustracją, żebym nie ilustrowała tylko samego ruchu klatka po klatce, rytmizując kompozycję czy powielając postać, tylko raczej zająć się teatrem tańca. Jak postrzega to Pina Bausch – nieważne jak się człowiek porusza tylko co go porusza. Na początku fascynowali mnie też tacy reżyserzy jak: Bergman, Kieślowski, Saura. To była ta czołówka, która mnie fascynowała i to był ten impuls, a teraz to są choreografowie, konkretnie Alwin Alley, czy konkretni tancerze, którzy wykonują flamenco, czy np. w filmie właśnie Piny Bausch – La Prima Vez, czy Wim Wenders. To są konkretne obrazy, które muszą zafascynować. Muszę się wczuć, że to są te emocje, które chcę przekazać. Inspiracja konkretną osobą, albo reżyserem albo choreografem musi być. To jest to co właśnie mnie dziś fascynuje.
 
KK: Dziś (2 października) przypada 130. rocznica urodzin Tymona Niesiołowskiego [red. Tymon Niesiołowski od 1945 roku był profesorem malarstwa na UMK gdzie J.G. studiowała i jest adiunktem]. Czy w Pani malarstwie można także odnaleźć ducha Tymona Niesiołowskiego?
JG: Hmm. Dlaczego nie. Myślę że T. Niesiołowski stawiał człowieka na pierwszym miejscu w swoim malarstwie i ja także oddaję hołd postaci ludzkiej. Uczyłam się u profesora, więc myślę, że można tego ducha odnaleźć w moim malarstwie. Cały ten bagaż tradycji gdzieś się w głowie odkłada, więc można znaleźć te inspiracje.
KK: Dziękuje za rozmowę.
JG: Dziękuję.
 
Wystawe Pani Justyny Grzebieniowskiej pt. "W rytmie" można oglądać w Galerii Nobillis do 25 października.
2
0
oceń tekst 2 głosów 100%

Zdjęcia ilość zdjęć 17