Powracamy do tematu tragicznego wypadku, do jakiego doszło 29 marca na drodze technicznej obok budowanej drogi S7. W zderzeniu osobowej skody z ciężarową scanią zginął mały chłopiec, syn kierującego. Miał 3 a nie 5 lat – tę informację potwierdziła matka chłopca, która w prosektorium musiała rozpoznać zwłoki. Ojciec dziecka i zarazem kierujący osobówką miał nie przysnąć za kierownicą.

Przypomnijmy: do tragicznego zdarzenia doszło 29 marca około godziny 16:00. Obywatel Niemiec polskiego pochodzenia, wjechał wypożyczoną w Gdańsku skodą wprost pod koła jadącej z naprzeciwka ciężarowej scanii. Po blisko godzinnej reanimacji, nie udało się uratować małego chłopca, który podróżował na tylnym siedzeniu skody. Nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa, kierowca nie zadbał również o specjalny fotelik dla malucha.

Jak informuje portal „Taka jest Ostróda”, śledczy dotarli do kolejnych faktów. Chłopczyk, który zginął w wypadku nie miał 5 lat (jak informowała policja po wstępnym rozpoznaniu lekarza), a 3 lata. Jego wiek potwierdziła matka, która w prosektorium musiała rozpoznać zwłoki swojego syna. Kierujący skodą podróżował z synem oraz siostrą swojej żony. Mężczyzna przebywa w szpitalu, jest nieprzytomny. Kobieta natomiast zeznała, że nic nie pamięta.

„Taka jest Ostróda” powołuje się na świadka, który zgłosił się na policję i dokładnie opisał sytuację tuż przed zdarzeniem:

Kobieta jechała bezpośrednio za skodą, która wjechała pod scanię i jak twierdzi, kierowca wcale (inaczej jak informowali wczoraj śledczy), nie zasnął za kierownicą, a uspokajał chłopca podróżującego bez fotelika i bez zapiętych pasów na tylnej kanapie skody.

- Byłam świadkiem. On nie zasnął ani nie zasłabł. Widziałam wszystko jak dziecko brykało w aucie ojciec się obrócił może go uspokajał i w sekundzie skręcił w lewo - zeznawała przed policjantami kobieta.

Policjanci będą potwierdzać tę wersję wydarzeń.