› sport
16:49 / 08.06.2015

Trener, o wielkiej ambicji, której nie przekuł na sukces...

Trener, o wielkiej ambicji, której nie przekuł na sukces...

Gdy przybywał do klubu, to brzmiały fanfary. Teraz trudno jest usłyszeć nawet część tamtych owacji. Start Elbląg w końcu kwietnia ogłosił, że wypowiedział umowę trenerowi Antoniemu Pareckiemu. W klubie zatem kończy się pewna epoka. Trudno jednoznacznie określić czy był to udany okres dla elbląskiej piłki ręcznej. Wiadomo jednak, że kadencja trenera w tym klubie wzbudzała ogromne emocje wśród kibiców, mediów, zarządu. Dlaczego tak było?

Trenera powinno się oceniać pod wieloma względami. Najważniejszym kryterium jest jednak sukces na szczeblu sportowym. Trener do klubu przychodzi po to by osiągnąć założenia postawione przez zarząd, który realnie ocenia możliwości zespołu. W tym przypadku Parecki zdecydował się przyjąć ofertę, akceptując cel rywalizacji o strefę medalową.

Wielu trenerów posiada swoich zwolenników i przeciwników. Nie tylko w piłce ręcznej. Trener Parecki miał za zadanie odbudować nadszarpniętą markę klubu i wprowadzić go przynajmniej do walki o najważniejsze trofea. To mu się udało, jednak styl w jakim to zrobił nie wszystkim się podobał. Dlatego w pewnym sensie jego rządy w tym klubie przypominały występy zawodnika w skokach narciarskich. Zdarzało mu się poszybować daleko, nie wykorzystać wiatru pod narty, albo zepsuć skok. Jednak mimo niektórych dobrych skoków najczęściej otrzymywał niskie noty za styl, w jakim wygrywał.

Od początku widać było charakterystyczną pracę trenera z zespołem. Parecki przy linii był wulkanem emocji. Chwalił i ganił. Wyrobił sobie markę najbardziej energicznego szkoleniowca w lidze. Na dodatek „zaprzyjaźnił” się z sędziami, często kwestionując ich decyzje. Mimo tego w klubie mówiono, że trener próbuje nad tym panować. 

Jak wyglądają osiągnięcia trenera Pareckiego? Prześledźmy. Start Elbląg był przeciętnym zespołem. W sezonie 2012/2013 nastąpiło apogeum frustracji. Klub znów walczył o utrzymanie w Superlidze. Dla zespołu, który jeszcze w latach dziewięćdziesiątych był krajową potęgą, taki stan rzeczy to porażka. Wszystko miało się zmienić przez zatrudnienie trenera Pareckiego. To miał być efektowny transfer, który wprowadzi Start na wyższy poziom nie tylko sportowy.

Oferta dla szkoleniowca przyszła w wyjątkowym czasie. To była Wielkanoc. Parecki zdobył mistrzostwo Danii i zdecydował się przejść do elbląskiego klubu. Dla niego, praca jako pierwszego szkoleniowca była nowością. Dotychczas był jedynie trenerem bramkarek. Nie przeszkadzało to działaczom Startu. Parecki mówił, że miał oferty jeszcze z innych klubów polskiej ekstraklasy. To pokazuje, że nie tylko w Elblągu zarząd był zafascynowany (zauroczony) człowiekiem, który w Danii wyrobił sobie renomę szanowanego trenera piłki ręcznej, potem docenionego przez Duńczyka Kima Rasmusena, trenera kadry seniorek. 

Trener otrzymywał materiały wideo i przygotowywał się do analizy kadry miejscowego zespołu. Mówił przed sezonem, że dziewczyny czeka wysiłek. Pytany o ambicję odpowiadał, że rozpycha się łokciami by osiągać założenia bo jest perfekcjonistą. Wydawało się, że takiego właśnie trenera potrzebuje Start. – Witamy w klubie i życzymy powodzenia! – jak pisali na swoim portalu kibice. Lokalne media z zachwytem rozpisywały się o zatrudnieniu trenera Pareckiego.

Trudno było podopiecznym trenera Pareckiego wygrywać z bezpośrednimi rywalkami w walce o najlepszą czwórkę. Pierwsze przebąkiwania, podważające kwalifikacje trenera Pareckiego zaczęły się po szczecińskim turnieju finałowym o Puchar Polski, w którym Start został najpierw zdemolowany przez Zagłębie Lubin, do przerwy 9-21, a potem nie sprostał Pogoni. Trener zapowiadał przed wyjazdem na turniej, że zespół jedzie tam walczyć o główne trofeum. Potem przyznał, że to były zbyt buńczuczne słowa. Mimo tego, problem upatrywano w braku ambicji u zawodniczek.

W lidze niekorzystny trend spotkań w delegacji Start chciał przełamać w rywalizacji z Pogonią o strefę medalową. Tym bardziej zaskakujący był wyjazdowy triumf z tym zespołem. W rewanżowym starciu kibice nastawiali się na awans do najlepszej czwórki. Tym razem jednak Start zaczął potwierdzać cechę chimerycznego zespołu. Porażka była rozczarowaniem a w trzecim spotkaniu to Pogoń wywalczyła awans. Mimo tego walka o półfinał była i tak sukcesem. Jednak nie dla kibiców, którzy widzieli niewykorzystany potencjał Startu. Ich opinia została potwierdzona przegranym starciem o 5 miejsce z Energą AZS Koszalin. Wydawałoby się, że po latach walki o utrzymanie w lidze to postęp. Dla kibiców to zaprzepaszczona szansa.

Klub jeszcze bardziej wzmocnił swoją kadrę. Największym hitem było ściągnięcie rozgrywającą Sylwię Lisewską. To był fantastyczny ruch marketingowy i sportowy. Klub podebrał jedną z najlepszych zawodniczek rywala, wzmocnił charakter zespołu i pokazał, że w tym sezonie chce walczyć o strefę medalową. Na prezentacji zespołu dyrektor klubu Dariusz Bajczyk powiedział, że klub będzie walczył o pierwszą czwórkę. Tym razem wymagano więcej skutecznych decyzji od trenera Pareckiego.

W pierwszej rundzie Start zaprezentował się lepiej pod względem sportowym. Ograł Koszalin i Pogoń, wykorzystując atut własnego boiska, na którym wówczas wygrał tylko Vistal. Jednak dla kibiców nie wszystko było idealne. Czarę goryczy przelała klęska z Olimpią Beskid Nowy Sącz, klubem, który miał nie przystąpić do rozgrywek.

- Można zadawać wiele pytań, dotyczących postawy naszych piłkarek. Zespół przed sezonem został uzupełniony o wartościowe piłkarki i powinien pod okiem trenera walczyć o lepsze wyniki niż przed rokiem. Czy Antoni Parecki potrafi zbudować kolektyw? Czy były prezes Krzysztof Święcki przy wsparciu Janusza Serwadczaka zatrudniając drugiego trenera kadry popełnili błąd? – czytamy na stronie kibiców Startu.

Na domiar tego przed tym spotkaniem ze swojej funkcji zrezygnował dyrektor Bajczyk. W kuluarach dawało się usłyszeć opinie, na temat trudnej współpracy dyrektora Bajczyka z trenerem. Wypominano Pareckiemu, że bardziej skupia się na instruowaniu bramkarek, jak na grze. Kibice zastanawiali się, czy wyjazdy na kadrę trenera Pareckiego nie przeszkadzają klubowi. Dochodziły jeszcze plotki o tym, że zawodniczki nie przepadają za trenerem.

Oprócz tego dostrzeżono błędy w poprawnym wykorzystywaniu przerw, dyskusji z sędziami oraz zbyt emocjonalnej motywacji zawodniczek. Dlatego po kilkunastu miesiącach pracy z zespołem, kibice przebąkiwali o zwolnieniu trenera. Jednak zarząd miał umowę z trenerem i czekał na zakończenie sezonu zasadniczego by ocenić pracę Pareckiego.

Porażka z Koszalinem na wyjeździe sprawiła, że Start w zasadzie odpadł z rywalizacji o najlepszą czwórkę w sezonie zasadniczym, więc trener nie spełnił oczekiwań klubu. Mówił, że otrzymał wypowiedzenie ze względów finansowych. Wydaje się jednak, że rezultat sportowy, oraz relacje między zarządem a trenerem, mają wpływ na taką decyzję klubu. Start miał problem by pewnie wywalczyć 6 pozycję. Wyjazdowa porażka z Ruchem Chorzów była początkiem kampanii kibiców na rzecz zwolnienia szkoleniowca. Trener pytał się Joanny Wagi jaki wariant rozegrania zastosować w kluczowym fragmencie spotkania. 

To dziwiło fanów. Słychać było coraz głośniejszą krytykę wobec Pareckiego. W zasadzie był już skreślony przez klub. Nie miał prawie żadnego poparcia ze strony kibiców i zarządu, od którego dawało się słyszeć głosy nawet publicznej krytyki. W porównaniu do przedniego sezonu Start zajął słabszą pozycję, będąc tylko kilka punktów lepszy od Ruchu. Przy takich wzmocnieniach była to klęska.

Nawet awans do strefy medalowej nie dał szansy dla Pareckiego. Kibice napisali na swoim portalu, że pierwsze spotkanie pomiędzy Vistalem a Startem gospodynie wygrały dlatego, że pomógł im w tym… Parecki. Tak, niechęć kibiców do szkoleniowca wylewała się wręcz z tego komentarza. Siedząc przy ławce Startu w Gdynia Arena słychać było jednak ogromne zaangażowanie trenera Pareckiego. Czy trener, który chce porażki swojego zespołu, po skutecznym rzucie rywalek, z furią klepie w ławkę rezerwowych? 

Trener nie potrafił przekuć ogromnej ambicji na sukces. Po tym sezonie zarząd ogłosił jego dymisję, na rok przed końcem umowy. Rozwód z orzeczeniem winy trenera Pareckiego, trzymając się tego rodzaju języka. Trener cieszył się ze zwycięstw i trudno mu było zaakceptować przegrane. Okazało się, że praca na stanowisku pierwszego trenera była zbyt dużym wyzwaniem. Czy może Start był zbyt wymagający? Trudno to rozstrzygnąć. Niewątpliwie trener Parecki przyczynił się do niezłej formy bramkarek. W tym elemencie jest z pewnością fachowcem

8
0
oceń tekst 8 głosów 100%