Trzeci Jazzbląg Festiwal za nami
fot. M. Kulawiak
Emocje po trzeciej edycji Festiwalu Jazzbląg już powoli opadły, więc pora na krótkie podsumowanie. Trzy dni, siedem koncertów, czterdziestu muzyków, w sumie ok.1000 osób na widowni - po raz pierwszy całkowicie wyprzedały się bilety na dwa pierwsze festiwalowe dni. To jednak tylko liczby. Natomiast emocji, które widać było na twarzach gości od 17 do 19 lipca nie jesteśmy w stanie przeliczyć. Galeria EL jest dumna z Festiwalu Jazzbląg i jego publiczności.
Powołanie Jerzego Małka na stanowisko Dyrektora Artystycznego Festiwalu okazało się strzałem w dziesiątkę. Skupiając się na wokalistach stworzył on taki program Festiwalu, który bez trudu trafił w gusta elblążan. Był na tyle różnorodny, że pokazywał szerokie spektrum muzyki jazzowej, pozostając przy tym przystępnym dla słuchacza mniej doświadczonego.
Jerzy Małek stał się także gwarantem odpowiedniego poziomu muzycznego Festiwalu oraz siłą napędową jam session, które po raz pierwszy cieszyły się tak dużym powodzeniem. Pierwszy dzień należał bezwzględnie do Jerzego Małka i Arka Skolika, którzy zagrali w obu występujących składach Marka Dyjaka i Wojciecha Karolaka.
Było to typowe męskie granie: z pazurem i ekspresją typową dla Dyjaka i z klasą i elegancją, tak charakterystyczną dla pierwszego gentelmana polskiego jazzu, Wojciecha Karolaka. Oba składy to dobrze naoliwiona muzyczna maszyna, która przez lata wspólnego grania doskonale się dotarła. Nie da się ukryć, że na drugi dzień Festiwalu czekała największa liczba elblążan. Zaczęło się klasycznie jazzowo poprzez występ tria Piotra Wyleżoła z towarzyszeniem Stephena Rileya. Typowo jazzowy skład i przydymiony dźwięk saksofonu tenorowego pozwoliły nabrać oddechu przed tym, co czekało publiczność później.
Najbardziej oczekiwana gwiazda Festiwalu Urszula Dudziak nie zawiodła swoich fanów, dając prawdziwy popis nie tylko wokalny, ale też iście komediowy, przeplatając swoje hity barwnymi anegdotami z życia gwiazdy. Towarzyszący jej młodzi muzycy nie bez powodu nazywają się "Superbandem" - swoimi umiejętnościami potrafili dorównać tej doświadczonej wokalistce. Trzeci dzień niezwykle miło otworzył Marcin Gawdzis - zapewne czuł się komfortowo grając dla swojej "najlepszej na świecie" publiczności. Udowodnił, że nominacja do tegorocznego Fryderyka była jak najbardziej zasłużona.
Beata Przybytek z kolei okazała się czarnym koniem tego dnia. Dynamiczne melodie i energia samej artystki od razu zdobyły elbląską publiczność, która tłumnie po koncercie zgłosiła się po autografy. Janusz Muniak to prawdziwy weteran polskiej sceny jazzowej. Towarzystwo młodych muzyków Kuby Płużka i Kuby Dworaka dodało świeżości aranżacjom, a wokal Idy Zalewskiej nadał bluesowego sznytu. Jam session po każdym dniu koncertowym wreszcie spełniło oczekiwana Organizatorów i zgromadzonej publiczności. W Klubie Krypta grała nie tylko sekcja, prowadzona przez Piotra Kułakowskiego, ale i muzycy, których chwilę wcześniej mogliśmy oglądać na dużej scenie. Fantastyczna atmosfera, porywające improwizacje i energia gości sprawiały, że jamy trwały do białego rana a sobotnie muzyczne spotkanie "po godzinach", pozwoliło nam zamknąć Festiwal z przekonaniem, że idziemy w dobrą stronę.
Dopisała nam nie tylko pogoda, ale przede wszystkim publiczność, która przychodziła na koncerty - to dodatkowy atut, podkreślany przez wszystkich występujących w tym roku muzyków. Mamy nadzieję, że sprostaliśmy wymaganiom i udało nam się utrzymać przyzwoity poziom, który pozwoli nam na kontynuację tego, co rozpoczęliśmy w tym roku. Udana tegoroczna edycja Festiwalu to także zachęta dla sponsorów, którzy wspomogli organizację wydarzenia, by włączyć się do gry ponownie.