› sport
14:42 / 26.10.2013

Trzecia porażka Conordii z rzędu i 7 w sezonie stała się faktem

Trzecia porażka Conordii z rzędu i 7 w sezonie stała się faktem

fot. Konrad Kosacz

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego elbląski zespół był skazywany na porażkę. W tabeli obie drużyny dzieliła różnica 11 pozycji. Gospodarze znajdowali się na wysokim 4 miejscu. Poprzednie dwa mecze jeden i drugi zespół przegrał. Złą serię przełamała jednak Stal, która dziś trzykrotnie pokonała bramkarza Concordii. A mogła to uczynić jeszcze kilka razy.... Swoje okazje miała także Concordia.

Szybkie otwarcie

W 4 minucie piękny strzał z 20 metra oddał Mikołajczak. Bramkarz elbląskiego zespołu nie miał żadnych szans na obronę tego uderzenia. Stal jednak nie oddała pola gry Concordii, wręcz przeciwnie zaatakowała jeszcze mocniej. Po 7 minutach na tablicy wyników Stal miała na koncie już drugiego gola. W polu karnym w dużym zamieszaniu największym sprytem wykazał się Fabianowski, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Zawodnikom z Elbląga zapewne od razu przypomniał się mecz w Legionowie. Wtedy po 10 minutach również przegrywali dwoma trafieniami.

Stal trochę zwolniła tempo gry licząc, że Concordia zaatakuje odważniej i przy okazji się jeszcze bardziej otworzy w defensywie. Trzecia bramka wisiała w powietrzu w 22 minucie. Z lewego skrzydła do środka zszedł Łanucha, ale jego uderzenie było minimalnie niecelne. W dalszej fazie pierwszej połowy w dalszym ciągu optyczną przewagę mieli zawodnicy Stali. Próbowali ataku pozycyjnego, ale Concordia broniła się całym zespołem. Brakowało elblążanom zaangażowania i wiary. Nadzieja na poprawę wyniku pojawiła się w 40 minucie. Zza pola karnego uderzył Szuprytowski, ale świetnie jego strzał obronił końcówkami palców Wietecha. Po kolejnych 2 minutach ci gracze znowu się "spotkali". Po strzale z 20 metrów znów Wietecha wyciągnął się jak struna i obronił.

Gdyby nie Zoch, worek bramek byłby jeszcze większy

Po przerwie gospodarze dalej byli zdecydowanie lepszym zespołem. Pierwsza okazja w tej części meczu pojawiła się w 50 minucie, za sprawą Argasińskiego. Zoch jednak uratował elblążan przed stratą trzeciej bramki. Elblążanie odpowiedzieli dopiero w 63 minucie. Martynowicz wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale fatalnie spudłował. Minutę później na placu gry pojawił się Płonka, którego elblążanie zapamiętają na pewno. Na kwadrans przed końcem meczu otrzymał prostopadłe podanie od swoich kolegów i mając tylko Zocha przed sobą uderzył w długi róg, dając swojemu zespołu trzeciego gola w meczu. Chwilę wcześniej okazję miał Argasiński, jednak w ostatniej chwili piłkę spod nóg wybili mu obrońcy pomarańczowo-czarnych. 

Do końca spotkania Stal spokojnie rozgrywała swoje akcje, a Concordia liczyła jednak na zakończenie spotkania takim wynikiem. Emocje opadły. W ostatniej minucie strzelał jeszcze Reiman, ale Zoch znowu uchronił swój zespół przed utratą bramki.

Dzisiejsza porażka ze Stalą jest już trzecią z rzędu w wykonaniu zespołu Wojciecha Grzyba i 7 w całym sezonie, w 14 spotkaniach. Bilans fatalny. Coraz trudniej jest marzyć o utrzymaniu. Kibice Concordii zapewne tęsknią już za Arkadiuszem Matzem. Ja jego "ery" zespół przynajmniej walczył...

Stal Stalowa Wola - Concordia Elbląg 3:0 (2:0)

Bramki: 4' Mikołajczak, 7' Fabianowski, 75' Płonka

Kartki: Reiman, Mikołajczak, Argasiński - Kiełtyka, Zejglic

Stal: Wietecha – Czarny, Reiman, Sikorski, Kantor, Łanucha (74' Kachniarz), P.Tur (83' M.Tur), Fabianowski (64 'Płonka), Argasiński, Mikołajczak (82' Juda), Bogacz 
Concordia: Zoch – Szuprytowski, Broniarek, Lepczak, Lubiejewski (51' Galeniewski), Zejglic (74' Lewandowski), R.Stępień (54' Szmydt), A.Stępień, Nawotka (75' Marcinkowski), Kiełtyka, Martynowicz

4
1
oceń tekst 5 głosów 80%