› sport
22:49 / 14.05.2016

Trzy punkty zostały w Elblągu. "Siedmiopak" Olimpii (+ wideo)

Trzy punkty zostały w Elblągu.

fot. BR / archiwum elblag.net

Piłkarze trenera Adama Borosa aż siedem razy dali swoim kibicom okazję do oklaskiwania ich skutecznych akcji. Olimpia Elbląg pokonała dzisiaj MKS Korsze 7 do 0 i jest tylko 4 mecze od zdobycia mistrzostwa III ligi w grupie podlasko-warmińsko-mazurskiej. Spotkanie było rozstrzygnięte już po pierwszych 3 kwadransach, w których trafiali do bramki rywali Szuprytowski, Stępień i Piceluk. Żółto-biało-niebiescy osłodzili sobie tą efektowną wygraną niespodziewane odpadnięcie w półfinale Wojewódzkiego Pucharu Polski z Romintą Gołdap. Jako jedyna drużyna w stawce, Olimpia przekroczyła granicę 100 goli (dokładnie 101).

To był już siódmy mecz w tym sezonie ligowym Olimpii, w którym jej gracze przynajmniej 5 razy trafiali do siatki rywali. W poprzednim starciu obu drużyn padło aż 11 goli. Wszystkie zapisali na swoim koncie piłkarze z Elbląga. Pytanie brzmiało zatem: ile bramek strzelą tym razem - na własnych śmieciach - liderzy III ligi? Okazało się, że nieco mniej, ale nawet z dużo słabszym przeciwnikiem trzeba umieć sobie sytuacje stwarzać, a potem je wykańczać. To gospodarzom dzisiejszej potyczki przychodziło z dużą łatwością. Piłkarze MKS Korsze zostawiali rywalom tak dużo wolnego miejsca w każdej strefie, że elblążanie większość wyprowadzanych ataków kończyli - jeśli nie golem - próbą strzału. Jeszcze w pierwszej połowie podopieczni Adama Borosa mogli przekroczyć granicę 100 bramek, ale w kilku sytuacjach brakowało centymetrów do zdobycia gola (poprzeczka i słupek). W drugiej części jednak poprawiła się celność i 4 kolejne trafienia dały w sumie liczbę 7. Być może byłoby więcej, ale gospodarze kończyli pojedynek w "10", po zejściu Pawła Kowalczyka, który doznał urazu w momencie, gdy trener Olimpii wykorzystał wszystkie zmiany.

Worek z bramkami otworzył już w 8 minucie najbardziej uniwersalny piłkarz w talii Adama Borosa, czyli Damian Szuprytowski. Gola w tej sytacji powinien zdobyć sekundę wczęśniej Jakub Bojas, który otrzymał idealną piłkę z lewego skrzydła, ale futbolówka zaplątała mu się pod nogami. Atakujący Olimpii wykazał się jednak przytomnością umysłu i zamiast za wszelką cenę próbować strzału, wycofał piłkę do niepilnowanego na 9 metrze Szuprytowskiego, który płaskim strzałem wyprowadził swój zespół na prowadzenie 1:0. O drugą bramkę w zasadzie sami prosili się goście, którzy tak niefrasobliwie podawali piłkę z obrony do pomocy, że elblążanie bez kłopotu ją przechwycili i ruszyli do kontry. Piłkę przy nodze miał Radosław Stępień i w odległości 23-24 metrów od bramki zdecydował się na uderzenie prostym podbiciem. Uderzona ze sporą siłą piłka przełamała ręce bramkarza MKS-u i było 2:0 oraz 75 minut do końca meczu. Próbkę umiejętności dał 10 minut później Paweł Piceluk, który skorzystał z tego, że Stępniowi odskoczyła w polu karnym piłka po przyjęciu i z półwoleja ładnym dla oka strzałem podwyższył na 3:0. Swoje okazje mieli jeszcze przed przerwą Piceluk czy Sokołowski, ale na drodze stawał golkiper gości lub obramowanie bramki. Po pierwszych 45 minutach Olimpia wygrywała 3:0.

Po zmienie stron boiska pierwszą składną akcję przeprowadzili gracze z Korsz, ale na posterunku był Tułowiecki. Chwilę później rzut rożny na bramkę zamienili gospodarze, a skuteczną główką popisał się Kamil Wenger. Kolejna fatalna strata w środkowej strefie boiska przyjezdnych przyniosła gospodarzom gola numer pięć, a jego autorem został po raz drugi Piceluk, który najpierw dokładnie przyjął piłkę w polu karnym, a następnie nie dał szans bramkarzowi rywali. Na kolejne trafienie kibice miejscowych czekali zaledwie 4 minuty. Piceluk ponownie znalazł sobie miejsce w polu karnym i w trudnej sytuacji przeniósł piłkę nad golkiperem MKS-u. Futbolówka zmierzała w światło bramki, ale dla pewności Szuprytowski wepchnął ją do siatki z bliskiej odległości. W 70 minucie raz jeszcze w roli głównej wystąpił najskuteczniejszy piłkarz Olimpii w tym sezonie. Świetnym prostopadłym podaniem popisał się najpierw Sokołowski, który wypuścił Piceluka na 100-procentową okazję. Ten próbował mijać bramkarza gości, ale został przy okazji przewrócony i sędzia wskazał na 11 metr. Skutecznym egzekutorem okazał się Jakub Bojas i elblążanie wygrywali na 20 minut przed końcem 7:0. Jeszcze przed końcem spotkania kontuzji doznał Paweł Kowalczyk i musiał opuścić plac gry. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Olimpia wykorzystała limit zmian chwilę wcześniej i musiała kończyć mecz w osłabieniu. Nie zmieniło to jednak wyniku i 3 punkty pozostały w Elblągu, a żółto-biało-niebiescy na fotelu lidera III ligi.

Olimpia Elbląg - MKS Korsze 7:0 [3:0]

1:0 Szuprytowski (8 min.)

2:0 Stępień (15 min.)

3:0 Piceluk (25 min.)

4:0 Wenger (51 min.)

5:0 Piceluk (61 min.)

6:0 Szuprytowski (65 min.)

7:0 Bojas (70 min.; rzut karny)

Olimpia: Tułowiecki, Kowalczyk, Kubowicz, Bukacki, Szuprytowski (Łukasz Pietroń), Wenger, Michał Pietroń, Bojas (Koza), Sokołowski, Stępień (Ressel), Piceluk (Kolosov).

Trener: Adam Boros.

Kolejkę numer 31 Olimpia rozegra już w najbliższą środę 18 maja o godzinie 20:00. Elblążanie wybiorą się do Ostródy na mecz z Sokołem.

 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%