Turczynow: „Stan wojenny na Ukrainie? Nie można tego wykluczyć”
fot. www.pixabay.com
Ostatnie wydarzenia na Ukrainie pokazały, że finał konfliktu między naszymi wschodnimi sąsiadami jest daleki. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, Ołeksandr Turczynow przyznał nawet, że jeśli całej sytuacji nie da się rozwiązać drogą pokojową, nie wyklucza wprowadzenia stanu wojennego.
Nie został jeszcze rozwiązany trwający od kwietnia konflikt w Donbasie (Donieckie Zagłębie Węglowe na wschodzie Ukrainy – przyp. red.), konflikt na Krymie też daleki jest od pozytywnego finiszu. W związku z tym coraz częściej pojawiają się doniesienia o tym, że na Ukrainie wprowadzony zostanie stan wojenny.
Spotkania w sprawie rozwiązania konfliktów na Ukrainie nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, a zawarte dotychczas porozumienia są wciąż naruszane. Mimo to odnotowano zmniejszony ruch wojsk na wschodzie Ukrainy. Sekretarz RBNiO, Ołeksandr Turczynow, wyraził przekonanie: - Dziś przeciwko nam nie prowadzą wojny jakieś grupy przestępcze czy terrorystyczne, ale prowadzi z nami wojnę Rosja i trzeba to jasno rozumieć - powiedział. Dodał także, iż prowadzone są rozmowy z Rosją na temat wycofania przez nią wojsk z terytorium Ukrainy.
Sekretarz RBNiO dodał również: - Co by jednak nie mówiono, Rosja będzie się liczyć tylko z siłą i nie mamy innej alternatywy jak tylko pokazać swoją siłę i nie ma innej alternatywy jak zwyciężyć i wyzwolić cały kraj, zaczynając od Donbasu, a kończąc na Krymie, który Rosja zaanektowała w marcu.
Dlatego tak ważnym zadaniem władz Ukrainy, jak twierdzi Turczynow, jest stworzenie silnej armii.
Możnaby sądzić, że to, co dzieje się za granicami Polski, nas w bezpośredni sposób nie dotyczy. Kiedy jednak uzmysłowimy sobie, że nasz kraj był w podobnej sytuacji, nabieramy szacunku dla walczących Ukraińców, którzy giną w imię tego, co wierzą. Możemy im pomóc tylko słowem i modlitwą.
- Myślami jesteśmy z naszymi ukraińskimi braćmi. – mówi pan Jan. – Ile jeszcze muszą cierpieć niewinni ludzie, żeby Putin zaspokoił swój głód władzy, ukryty pod pozorem chęci pomocy?
- Wszystko dzieje się tuż za naszą wschodnią granicą, a my jedyne, co możemy zrobić, to nakładać kolejne sankcje albo grozić palcem. Kiedy ktoś w końcu pomoże Ukrainie nie tylko na papierze, ale też tak po ludzku, normalnie? My tu sobie siedzimy w wygodnych fotelach, w ciepłych domach, a tam giną ludzie. Świat boi się wywołania trzeciej wojny światowej? Przecież ona już trwa. Na razie to wojna na deklaracje i sankcje, potem będzie wojna na karabiny a na końcu na „atomówki”. To tylko kwesta czasu. – mówi pan Zbigniew.
Źródło: gazeta.pl, telegraph.co.uk