W Elblągu leczy się coraz więcej hazardzistów. Biznesmeni śmieją się z kar
fot. elblag.net
- Przychodzą do mnie matki, żony i dzieci. To nałóg, przez który cierpi cała rodzina – tak o skutkach uzależnienia od hazardu mówi Alicja Sepetowska, prezes elbląskiego Stowarzyszenia „Szansa na rozwój”. Ofiar jednorękiego bandyty jest coraz więcej. Co miesiąc swoje oszczędności przegrywa 89% grających na automatach. Mimo to popyt na tego typu usługi rośnie. Dlaczego? – Ludzie mają potrzebę przeżywania silnego napięcia. Granie ją zaspokaja.
W województwie warmińsko-mazurskim legalne kasyna funkcjonują w dwóch miejscach – w Elblągu i w Olsztynie. Do tego dochodzą dwa salony gier w Ostródzie i Mrągowie, gdzie zgodnie z prawem znajdują się automaty do gier zręcznościowych. Cała reszta działa choć tak naprawdę działać nie powinna. W ciągu miesiąca typowa maszyna do gier generuje zysk na poziomie 40 tysięcy złotych. Mandaty za udostępnianie automatów są na tyle niskie, że właściciele lokali nic sobie z nich nie robią.
Przeprowadzamy coraz więcej kontroli na terenie Elbląga. Problem polega na tym, że w tych samych miejscach skąd zabieramy automaty już po dwóch, trzech dniach pojawiają się nowe. To opłacalny biznes, mówimy o setkach tysięcy złotych jakie zarabiają osoby udostępniające nielegalnie automaty do gier. Tak naprawdę nie mamy narzędzi do skutecznej walki z tym zjawiskiem.
- mówi Krzysztof Pestka, zastępca Naczelnika Urzędu Celnego w Elblągu. Celnicy, którzy rekwirują nielegalny automat, nakładają karę w wysokości 12 tysięcy złotych. Grzywnę musi zapłacić właściciel maszyny, ale także właściciel obiektu, w którym automat znajdował się. Rachunek jest prosty - ostatecznie prowadzenie nielegalnej działalności wciąż opłaca się.
Druga strona medalu, ta nie związana z pieniędzmi to uzależnienia, które rozbijają całe rodziny. Jeszcze w 2004 roku NFZ leczył niespełna 400 patologicznych hazardzistów i wydał na to 113 tysięcy złotych. Dziś taka suma wydawana jest średnio w jednym województwie.
Hazard z pozoru jest niewinną grą. Nie różni się jednak niczym od alkoholizmu czy narkomanii. Każdy przypadek jest inny, bo każdy uzależnia się z innego powodu. Przyznam, że z roku na rok mam coraz więcej pacjentów. W Elblągu od gier uzależniają się już małe dzieci. Najgorsze jest to, że osoby, które popadają w taki nałóg nie mają gdzie z nim iść. W Elblągu nie ma specjalistycznego ośrodka, który zajmuje się tym zjawiskiem, jest w prawdzie wiele praktyk prywatnych, ale gdy przegrało się wszystkie pieniądze, to za co się leczyć?
- mówi Alicja Sepetowska.
Automaty do gier „zabierają” pieniądze, a co gorsze – normalne życie. Uzależnieni najpierw tracą gotówkę, później kontakt z rzeczywistością, a na końcu to co najcenniejsze – czyli rodziny. Czy chęć pomnożenia kilku pięciozłotówek jest warta takiej ceny?