› inwestycje miejskie
09:41 / 05.11.2015

W Nowym Dworze Gdańskim projekty do BO wybierają ksiądz, strażak, policjant i prezes

W Nowym Dworze Gdańskim projekty do BO wybierają ksiądz, strażak, policjant i prezes

fot. Miasto Zgierz

W Nowym Dworze Gdańskim wyborem projektów zgłoszonych do budżetu obywatelskiego zajmuje się miejscowy ksiądz, komendanci straży pożarnej i policji oraz prezes spółdzielni mieszkaniowej. - To nie jest budżet obywatelski - mówi Marcin Gerwin, ekspert od BO. I proponuje władzom Nowego Dworu zastosowanie nowej formuły - panelu obywatelskiego.

Budżet obywatelski (BO) wymyślono w 1989 r. w Porto Alegre w Brazylii, a obecnie stosuje go już ok. 1500 miast na całym świecie. W Polsce pierwszy budżet obywatelski wprowadzono cztery lata temu w Sopocie, za sprawą Marcina Gerwina i Mai Grabkowskiej z Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej. Sukces sopockiego budżetu obywatelskiego odbił się echem w kraju i przykład z niego zaczęły brać inne miasta. Obecnie budżet obywatelski stosuje już w Polsce ponad 100 miast, a w tych największych jest co roku rozbudowywany i zmieniany, aby zasady były bardziej przyjazne dla obywateli.

Czym jest budżet obywatelski? To pewien procent budżetu miasta, który władze oddają do dyspozycji samym mieszkańcom.

W brazylijskim Porto Alegre, gdzie BO się narodził i który uchodzi za wzór dla innych miast, mieszkańcy nie tylko sami zgłaszają projekty, później je wybierają, ale także uczestniczą w ich realizacji.

W Polsce wygląda z tym różnie, właściwie co samorząd, to inne zasady. Wszędzie mieszkańcy mogą zgłaszać projekty, ale głosowanie nad nimi jest już zróżnicowane, a uczestnictwa mieszkańców przy realizacji projektów, tak jak w Porto Alegre, nie stosuje praktycznie żaden samorząd (pewną jego formę wprowadził w ub. roku Sopot). Powszechne głosowanie nad projektami zgłoszonymi do budżetu obywatelskiego stało się jednak ogólnopolską normą.

Wybiera komisja wybrana przez burmistrza

Okazuje się jednak, że nie wszędzie. W Nowym Dworze Gdańskim budżet obywatelski przybrał formę daleko odbiegającą od jego podstawowej idei, czyli samostanowienia mieszkańców o wyborze projektów do realizacji. Zamiast głosowania burmistrz Nowego Dworu powołał czteroosobowy zespół, który sam decyduje, które projekty mieszkańców powinny zostać zrealizowane.

W skład tegorocznego zespołu konsultacyjnego oceniającego projekty zostali powołani: ks. Antoni Mikielewicz - dziekan Dekanatu Nowy Dwór Gdański, Jarosław Grysiuk - st. kap. Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Dworze Gdańskim, Tomasz Pawlak - zastępca Komendanta Powiatowego Policji w Nowym Dworze Gdańskim oraz Mirosław Myszka - prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Nowym Dworze Gdańskim.

Zespół ten w kilka godzin wybrał z 20 projektów zgłoszonych przez mieszkańców te, które zostaną zrealizowane. Nowodworski BO jest znikomy w porównaniu z innymi miastami i wynosi zaledwie 75 tysięcy złotych. Władze miasta same przyznają, że nie jest to budżet obywatelski w dosłownym znaczeniu.

- To jest trochę para-budżet obywatelski - przyznaje Tomasz Szczepański, zastępca burmistrza Nowego Dworu Gdańskiego. - Myśmy się długo zastanawiali, jakie przyjąć zasady dla naszego BO, bo jesteśmy nietypową miejscowością. W dużych, jednolitych miastach BO łatwo wprowadzić, a Nowy Dwór jest gminą miejsko-wiejską - 10 tysięcy ludzi mieszka w mieście, a 8 tysięcy w małych okolicznych wsiach. I teraz, gdybyśmy chcieli zrobić taki BO jak w Sopocie, to mieszkańcy takiej wsi, w której mieszka 100 osób nie mieliby szans przebić się ze swoim projektem. Tu zawsze będą wygrywać projekty miasta, a nie wsi. Trudno też podzielić projekty na miejskie i wiejskie, bo te wiejskie będą na przegranej pozycji, bo jedna wieś nie zagłosuje na drugą. Dlatego burmistrz zdecydował się powołać społeczną komisję, nie złożoną z urzędników, która wybiera zgłoszone projekty, kierując się konkretnymi kryteriami.

Komisja przyznaje poszczególnym projektom punkty za: spójność z zadaniami gminy, trwałość, pomysłowość, wpływ na polepszenie życia mieszkańców, a także poparcie społeczne, które wyraża się w liczbie zebranych podpisów pod projektem.

- A więc po części mieszkańcy mają wpływ na wybór projektów, bo liczy się liczba podpisów - stwierdza wiceburmistrz Tomasz Szczepański.

Przeczytaj cały artykuł na Trojmiasto.wyborcza.pl

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%