› bieżące
06:00 / 06.11.2013

W razie pożaru na Diaczenki może dojść do tragedii

W razie pożaru na Diaczenki może dojść do tragedii

fot. Konrad Kosacz

Mieszkańcy bloku przy ulicy Diaczenki 5-8 mieli możliwość zobaczyć, jak wygląda interwencja strażaków podczas gaszenia... płonącego wózka dziecięcego. Zdarzenie na szczęście nie było zagrożeniem dla zdrowia i życia ludzi. Gorzej niestety mogło być gdyby w tym bloku doszło do pożaru, a strażacy musieliby dojechać wozem aż pod same okna. Ze względu na dużą ilość (i niekoniecznie dobry wybór miejsca postoju) samochodów zaparkowanych na drogach dojazdowych do bloku, niejednokrotnie muszą oni szukać innych sposobów na przeprowadzenie interwencji.

Poniedziałkowe zdarzenie dla Straży Pożarnej było zadaniem łatwym, z którym szybko sobie funkcjonariusze poradzili. Nie likwiduje to jednak problemu, z którym muszą się oni od wielu lat zmierzyć. Dojazd do bloków wozem strażackim jest dla nich w razie pożaru zadaniem mocno utrudnionym.

- Często gdy mamy do czynienia z pożarem musimy rozwinąć drabinę strażacką, by dostać się przez okno do przebywających w mieszkaniu osób. Jadąc na miejsce nie wiemy jednak jak zaparkowane są samochody pod danym blokiem czy domem - wyjaśnia kpt. Przemysław Siagło, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Elblągu.

Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda ul. Diaczenki nr 5-8 i możliwy dojazd do bloku przez strażaków. Mimo, że to miejsce odwiedziliśmy w godzinach, gdy większość osób pracuje (wtorek, około 12-tej), to parking pod blokiem i tak był mocno obciążony. Najgorzej to wygląda, gdy elblążanie wracają z pracy do domu i wieczorem, gdy większość osób nigdzie już nie jedzie. Parking jest wtedy przepełniony do granic możliwości.

- Jak mamy do czynienia z pożarem w bloku, to staramy się podjechać wozem jak najbliżej się tylko da. Jeśli parking jest pełen samochodów, to staramy się dotrzeć do właścicieli pojazdów i wzywać ich do przesunięcia aut. Jednak nie zawsze mamy na to czas. Ratowanie ludzi jest ważniejsze - mówi Siagło.

Jak dowiedzieliśmy się od przedstawiciela PSP, strażacy często samodzielnie przesuwają zaparkowane auta, by nie tracić czasu na szukanie ich właścicieli.

- Czas naszej interwencji jest bardzo ważny. Dlatego jak jest możliwość, to nasz wóz wjeżdża także na trawnik koło bloku.

Dojazd do czteropiętrowego bloku przy Diaczenki 5-8 jest doprawdy fatalny i bardzo wąski. Niestety, mieszkańcy parkują gdzie popadnie, nawet na krawężnikach. Duża część kierowców wyznaje zasadę, że "postawić auto gdzieś blisko przecież trzeba". Po interwencji strażacy w razie problemów z dojazdem zgłaszają ten problem do zarządcy budynku, jednak ci nie zawsze reagują na polecenie Straży Pożarnej, by umożliwić jej możliwie jak najłatwiejszy dojazd do budynku.

Nie tylko na Diaczenki

Problem, o którym wspominamy, nie dotyczy tylko tej ulicy Diaczenki. - W Elblągu jest wiele ulic gdzie mamy problem z dojazdem. Mamy kłopoty nie tylko w centrum, w pozostałych dzielnicach miasta również. Musimy sobie jednak jakoś radzić - podkreśla oficer.

Często jest tak, że do bloku czy kamienicy prowadzi tylko jedna droga dojazdowa. Zastawienie jej przez zmotoryzowanych obywateli miasta utrudnia potencjalną interwencję służb bezpieczeństwa typu straż pożarna czy pogotowie ratunkowe. Nieumiejętnie i bez wyobraźni zaparkowane auta zwiększają odległość potencjalnego dotarcia do niebezpiecznego miejsca.

Nie wszyscy zdają sobie niestety sprawę, że przedostanie się jak najbliżej budynku powoduje sprawniejsze przeprowadzenie akcji ratunkowej. Dlatego pamiętajmy, by nie zastawiać jedynej drogi ewakuacyjnej i dojazdowej do budynku. W przypadku zagrożenia zdrowia i życia każda minuta może być na wagę złota.

Apelujemy do kierowców, pomyślcie zanim zaparkujecie.

7
1
oceń tekst 8 głosów 88%

Zdjęcia ilość zdjęć 4