Wakacyjny Elbląg? Nie tym razem
fot. Bartłomiej Ryś
Środek wakacji pokazuje bardzo wyraźny obraz elbląskich imprez, które odbyły się w mieście. A właściwie – których nie było. Gdyby nie elbląskie puby, dyskoteki, niedawno otwarta fontanna to, w tym mieście wakacje by nie istniały.
Spójrzmy na wakacyjny obraz Elbląga trzeźwym okiem. Strzałem w dziesiątkę okazała się Tortuga, gdzie nawet w środku tygodnia gromadzi się kilka setek osób w różnym wieku. Dyskoteka Oxiden również co weekend przyciąga rzesze odbiorców. Podobnie inne lokale na Starym Mieście – Mjazzga, West Side. W elbląskich restauracjach wieczorami również możemy spotkać i wielu turystów, i mieszkańców miasta. Dzięki prywatnym inwestorom, bo to w końcu oni są właścicielami wyżej wymienionych punktów, coś się w Elblągu ruszyło. Wbrew obiegowej opinii, są miejsca, gdzie można miło spędzić czas ze znajomymi.
Poszukajmy więc imprez zorganizowanych przez Miasto. Koniec końców trafiamy na oficjalną stronę UM – www.elblag.eu. Naszym oczom ukazuje się taki oto „potworek”. Kalendarz jest kompletnie nieczytelny. Trudno odnaleźć w nim jakąkolwiek imprezę. Brakuje grafik, zdjęć, które być może w jakimś stopniu uprzyjemniły przeglądanie kalendarium.
Po uruchomieniu poglądu szczegółowego, pokazującego każdy dzień tygodnia dowiadujemy się, że w mieście prócz wystawy Reductive.nl, Galerii na Wyspie oraz Kina w plenerze nic się nie dzieje. Od 29 do 31 sierpnia ma miejsce Święto Chleba. Tego w kalendarzu również nie ma.
Wyjdźmy ze strony internetowej i spójrzmy w przeszłość. Zapytam się Czytelników – jakie imprezy zapadły Wam w pamięć? Dni Elbląga – okej, impreza coroczna i świetny wstęp do wakacji. Następnie Jazzbląg – jedyny taki festiwal na tak wysokim poziomie. Zbliżające się wspomniane Dni Chleba to również jarmark z prawdziwego zdarzenia. A tak poza tym? Jakaś letnia scena, występy gwiazd? Brak. Wystarczyłoby zebrać elbląskich artystów na jedną scenę i zorganizować koncert np. w okolicy Bulwaru, gdzie teraz gromadzi się mnóstwo elblążan i turystów. Ale tego nie zrobiono. Wracamy do punktu wyjścia – gdyby nie prywatne lokale (Sąsiedzi), to rozrywka po prostu by nie istniała.
Wiem, że powyższym artykułem nie odnalazłem Arki Noego. Nie napisałem niczego nowego, niczego odkrywczego. O tym, że „w tym mieście się nic nie dzieje” powiedziano już wszystko. Uważam jednak, że o takich problemach jak wyżej, o braku pracy w mieście, o braku stabilnej władzy, która zna potrzeby obywateli powinniśmy pisać codziennie. Być może wreszcie, w przyszłości, do polityków z dowolnej partii, którzy będą u władzy dotrze fakt, że miasto te umiera.
A właścicielom wszystkich elbląskich lokali przybijam mocną piątkę. Oby tak dalej!