› relacje
14:17 / 12.05.2013

Wanda Johnson and Shrimp City Slim Blues Band - wywiad z artystką

Wanda Johnson and Shrimp City Slim Blues Band - wywiad z artystką

fot. Konrad Kosacz/elblag.net

Dzięki staraniom niedawno powstałego Stowarzyszenia Kulturalnego CO JEST? oraz wsparciu finansowemu Urzędu Miasta tego lata w ramach cyklu imprez "Coolturalna Starówka"  usłyszymy serię bluesowych koncertów w wykonaniu amerykańskich artystów.

Cały cykl nazwany został "Blues jest cool!". Podobne koncerty, organizowane przez klub muzyczny Mjazzga już od września 2012 r., cieszą się dużą popularnością. Tym razem jednak pomysł i inicjatywa by w ten sposób urozmaicić lato w Elblągu należą do członków działającego ledwie od początku roku stowarzyszenia. 

W piątek (10 maja) gościła w Elblągu Wanda Johnson wraz z zespołem Shrimp City Slim Blues Band. Była to jej druga wizyta w naszym mieście. Poprzednio mogliśmy panią Johnson usłyszeć w 2009 roku - podczas 6-tego Lata Jazzowo Bluesowego w Galerii El. Wystąpiła wtedy w towarzystwie, także teraz obecnego, Gary'ego Erwina oraz polskich muzyków. Tym razem Shrimp City Blues Band przyjechał w pełnym, amerykańskim składzie. 

Wanda Johnson jest przedstawicielką bluesa, RnB i soulu, choć w jej muzyce możemy także znaleźć elementy tradycyjne dla amerykańskiego południa, z którego pochodzi (Południowa Karolina). Podczas koncertu elbląska publiczność po raz kolejny pokazała na co ją stać. Reakcje były bardzo żywe i spontaniczne. Gdy wokalistka zeszła ze sceny, aby potańczyć z publicznością, oczywiście nie brakowało chętnych (wśród których znalazłem się także ja). W żywiołowym koncercie amerykańskiej bluesmanki nie mogło zabraknąć wspólnego śpiewania. Dopóki wszyscy nie zaangażowali się w zabawę, Wanda wielokrotnie schodziła do publiczności, aby im w tym pomóc. Przed wykonaniem ostatniego utworu pani Johnson, tradycyjnie, zrobiła sobie zdjęcie z publicznością. Zdjęcie wykonała Tour Managerka – Zosia Matysik, którą chwilę wcześniej Wanda wraz z publicznością śpiewająco wywołała na scenę. 

Po koncercie udało mi się chwilę porozmawiać z artystką. Nie było to łatwe, bo po ponad półtora godzinnym wspólnym śpiewaniu paradoksalnie, w przeciwieństwie do artystki, to mojego głosu pozostało już niewiele.

Zapraszam do przeczytania wywiadu.
Jak podobał ci się koncert tu, w Elblągu?
Bardzo. To była świetna zabawa. Czasem bywają koncerty, podczas których publiczność jest bardzo cicha. Dzisiaj było dużo śpiewu, klaskania i tańców. 

Chciałbym zapytać cię o początki twojego śpiewania. Śpiewać profesjonalnie zaczęłaś bardzo późno, choć pochodzisz z bardzo rozśpiewanej rodziny, a przy tym dość dużej? 
Tak, to prawda. Było nas dziewięć dziewczyn – ja i moje osiem sióstr. Także moja mama, tato, moja babcia – wszyscy zawsze śpiewali. Śpiewaliśmy w kościele, śpiewam tam do dziś.

Profesjonalnie zaczęłaś śpiewać w połowie lat 90-tych. Czym zajmowałaś się wcześniej?
Kiedyś byłam... żoną. Niestety to małżeństwo zakończyło się rozwodem. Potem pracowałam w sądzie, przy sprawach karnych. W tym czasie odwiedziłam pewnego wieczoru jeden klub. Zespół zaprosił mnie na scenę, aby
zaśpiewać. Pierwszą piosenką którą wtedy zaśpiewałam (na scenie klubu bluesowego) była kościelna pieśń - Amazing Grace.

Czy te występy w klubie to było coś w rodzaju jam-ów bluesowych?
Tak, to były koncerty na żywo, z zespołem. W każdy czwartek wieczorem scena była otwarta dla artystów, jak na każdym typowym jam session. 

Jak nazywał się ten klub?
Klub nazywał się Vintage Blues i znajdował się w miejscowości Anderson w Południowej Karolinie. Niestety klub już nie istnieje, został zamknięty. Na nowej płycie można znaleźć zdjęcie klubu.

Twoje życie od tej pory bardzo się zmieniło. Co dało ci śpiewanie?
Podróżowanie z muzyką to rewelacyjna przygoda, która zaprowadziła mnie do wielu krajów. Spotkałam wielu wspaniałych ludzi. I nie ma to znaczenia, że mówimy w różnych językach. Muzyka przemawia do twojego serca, do twojego ciała. Powoduje, że chce się tańczyć. Odczuwasz ją całym sobą. Łączy ludzi. 

Miejsce z którego pochodzisz, południe (Stanów Zjednoczonych), to miejsce skąd pochodzi wielu uzdolnionych muzyków. Całe to miejsce jest bardzo umuzykalnione.
Tak to prawda. Urodziłam się i wychowałam na południu, w Anderson, w Południowej Karolinie. Od małego prowadzano nas do kościoła, gdzie cały czas się śpiewa. Wielu znanych piosenkarzy RnB i bluesa tak zaczynało.

Obecnie koncertujesz z Garym Erwinem, znanym jako Shrimp City Slim. Występujecie razem od samego początku?
Gary pojawił się w moim życiu w 1999 roku. Pewnego dnia ktoś w klubie w Anderson usłyszał jak śpiewam i zapisał moje imię i nazwisko na serwetce, a ta z kolei trafiła do Charlston skąd pochodzi Gary. Parę dni później on zadzwonił do mnie. Zaczęło się od dwóch wspólnych koncertów. Potem zaprosił mnie, żebyśmy pojechali w trasę do Francji. Gary jest moim agentem, producentem, kompozytorem. Przede wszystkim stał się moim muzycznym mentorem. Nauczył mnie wielu rzeczy. Jest dla mnie jak starszy brat.

Ostatnia twoja płyta „Things Changes” jest głównie zbudowana na coverach? Powiedziałaś także, że ta płyta była spełnieniem twoich marzeń. Dlaczego?
Po pierwsze ta płyta jest pierwszą płytą, którą sama wyprodukowałam. Od podstaw. Kosztowało mnie to wiele pracy, ale także wiele się przy tym nauczyłam. Jest na niej pięć coverów, pozostałe to oryginalne produkcje. Na
płycie po raz pierwszy nie ma klawiszy - są gitara, bass, perkusja i wokal. nagraniach na płycie wracamy do źródeł, do tradycyjnego, prostego grania. Utwory nagrane są na żywo. Ta płyta to opowieść o mojej podróży. O moich początkach. Tak jak Ci powiedziałam, że pierwszą piosenką jaką zaśpiewałam w klubie w Anderson, było Amazing Grace - tak na płycie znalazła się ona na końcu i nagrałam ją a'capella, bez muzyki. Chciałam przez to pokazać jak dorosłam muzycznie, jak wiele się zmieniło.

Ta płyta jest inna, skąd się wziął na nią pomysł?
Ostatnimi czasy miałam marzenie aby nagrać nagrać płytę samodzielnie. Wiele o tym myślałam i byłam pełna obaw. Mówiłam sobie – nie dasz rady, nie wiesz jak to zrobić. W styczniu tego roku siedziałam w domu i znowu
rozmyślałam o nagraniu. Tym razem powiedziałam – tak, zrobisz to, dasz radę! Chciałam zaskoczyć Gary'ego, więc robiłam to w tajemnicy przed nim. Trzeba była się wielu rzeczy nauczyć. Pomogli mi w tym przyjaciele. Na przykład większość fotografii na okładce i wewnątrz pochodzą z Polski. Zdjęcie, na którym najczęściej daję autografy, zostało zrobione w Gdyni. Autorami zdjęć są Andrzej Staszok i Krzysztof Szafraniec. Bardzo pomogła mi rodzina Matysików z Agencji Koncertowej Delta. Wiele osób mi pomogło, więcej niż mogłam to sobie wyobrazić.

Skoro spełniło się największe jak do tej pory Twoje marzenie - co dalej? Czy pojawiło się jakieś nowe? Może szczególne miejsce w jakim chciałabyś zaśpiewać, może osoby w towarzystwie których chciałabyś
wystąpić?

Moje bluesowe marzenie to wystąpić na scenie z panem BB King'iem po jednej, i panem Eric'iem Clapton'em
po drugiej stronie. Ze mną śpiewającą pośrodku. Byłabym w niebie. A gdzie? Nieważne. Gdziekolwiek. Nawet w łazience.

Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.

5
1
oceń tekst 6 głosów 83%

Powiązane artykuły

Danny Bryant na zakończenie serii koncertów Blues jest cool!

12.09.2013

Koncertem brytyjskiego bluesmana zakończyło się w Mjazzdze bluesowe lato pod hasłem "Blues jest cool!" Przedsięwzięcie odbywało się pod szyldem...

Zdjęcia ilość zdjęć 20