Władysław Mańkut: Coś robimy – to jest za mało
fot. Bartłomiej Ryś
Zorganizowana wczoraj konferencja prasowa przez Władysława Mańkuta, przewodniczącego Warmińsko-Mazurskiego oddziału SLD była okazją do tego, aby porozmawiać o JOWach oraz podsumowaniu tego, co niezmiennie dzieje się w polityce od wielu lat.
Czy obawia się Pan, że SLD nie dostanie się do Sejmu w przypadku wejście w życie JOW?
W ostatnich sondażach Kukiz miał niecałe 6 procent, to były by tylko PiS i Platforma. Nie byłoby nawet Kukiza, który to wymyślił. To już świadczy o tym, że JOWy nie są odpowiedzią na zapotrzebowanie i pytanie: jaka demokracja, czy ona powinna być „poprawiona”. Dowodem o niedoskonałości JOWów są ostatnie wybory w Wielkiej Brytanii, gdzie zastanawiają się nad zmianą ordynacji wyborczej.
Według wakacyjnych sondaży, SLD by nie weszło do Sejmu również przy obecnej ordynacji wyborczej.
Tak nie weszło by. Ani PSL, ani SLD, ani żadne inne partie politycznych poza PO i PiS. Ale co innego sondaże, a co innego ordynacja wyborcza.
Czyli sondaże zamawiane są pod czyjeś życzenie?
Nie chciałbym nikogo tutaj posądzać, ale sondaże też można kupić. Wydaje mi się, że powinna być taka prawna zasada, że miesiąc przed wyborami czy referendum nie ma żadnych sondaży. Bo jednak sondaże sugerują. Może nie tyle sugerują, ale powodują rozterkę u wyborcy czy warto głosować, czy nie. To mogłoby wpłynąć na lepsze, indywidualne decyzje wyborców.
JOWy to tylko zagrożenie, czy tez mają pozytywne strony?
Trudno powiedzieć, że są to same negatywy. Jednakże one, może w bardzo dojrzałej demokracji, może tam, gdzie ta polaryzacja sił dawno się wykrystalizowała - Stany Zjednoczone są jakimś takim przykładem, no ale Stany Zjednoczone, a Polska to są odległe. Niemcy nawet to nie jest dojrzała demokracja, bo z przerwami na państwo totalitarne, które nie pozwala sobie na tego typu działania. A my dopiero uczymy się takiej prawdziwej demokracji, w związku z powyższym wydaje mi się, że to było rzucenie takie z palca propozycji.
Czy pójdzie Pan na referendum?
Nie podjąłem jeszcze decyzji.
Każdy ma prawo rościć pretensje wobec wyników dopiero w momencie, kiedy uczestniczy w referendum czy wyborach.
Rozważam możliwość wzięcia udziału, chociaż zobaczę jeszcze jakie będą rozstrzygnięcia dodatkowe, bo dzisiaj toczy się spór konstytucjonalistów, czy dodamy, czy nie dodamy dodatkowe pytania.
Ale tak na dzisiaj, poszedłby Pan na referendum czy nie?
Dzisiaj chyba bym poszedł. Podjąłbym jakąś własną decyzję. Jak to będzie dalej to się okaże, bo niepokoją mnie te zamieszania wokół tych zmian, propozycji, tym bardziej że trzecie pytanie jest zupełnie bezzasadne. Ono już nie powinno być brane pod uwagę, bo rozstrzygnął to Sejm. Jest zmieniona ustawa - prawo podatkowe. W związku z powyższym coś jakby nie tak z tym referendum.
W polityce jest obecnie ciekawie czy nudno?
Jest to dosyć ciekawy okres, ale ze względu na te przepychanki między PiS a Platformą, Paniami Kopacz i Szydło to przestaje być interesujące. Jest to trochę teatr, a niekiedy nawet kabaret. Jeżeli Pani Premier jest w zakładach energetycznych i mówi, że tutaj nie będziemy robić żadnych zmian i nie wchodzimy do środka, bo tak sobie życzy Związek Zawodowy Solidarność, a za chwilę jest Pani Szydło i obok niej stoi przedstawiciel Solidarności i to w zakładzie, wewnątrz, no to nie wiem kto tutaj kogo...
Podobnie jak w kwestii głodujących dzieci?
No jak by było tak dobrze, to skąd jest nawrót gruźlicy, ogromnych chorób zębów u dzieci? No przecież nie z dobrobytu. Trzeba by spokojniej, ciszej nad tymi problemami, ale dokładniej pochylić się. Jeżeli my nie zadbamy o to młode pokolenie, to młode pokolenie nie zadba o tych, którzy dzisiaj rządzą. Muszą to pamiętać. W przeciwnym wypadku, jeżeli nie chcą pamiętać, to się nie nadają do rządzenia.
Jak zatem ocenia Pan obecną edukację gospodarczą i polityczną w szkołach?
Bardzo źle. Uważam, że jest to edukacja adresowana trochę na pokaz. Coś robimy, ale nie edukujemy. Coś robimy – to jest za mało. Powinniśmy edukować od podstaw. Przedszkole – nawet już tam. Straciliśmy dwadzieścia-parę lat nie edukując. Bo rozumienie procesów które zachodzą w gospodarce jest podstawą rozumienia również tego, co się dzieje w polityce. Tak na dobrą sprawę to część wyborców, a szczególnie w samorządach gminnych decyduje dlatego, że jest powiązana rodzinnie i tam ma pracę. To nie jest wybór świadomie demokratyczny.