Władze czekają, aż ktoś zginie?
fot. Bartłomiej Ryś
Skrzyżowanie w Kazimierzowie to elbląski czarny punkt. Tylko w ostatnim tygodniu miały tu miejsce aż trzy wypadki bądź kolizje. Na szczęście uczestnicy tych zdarzeń najczęściej trafiają do szpitali ze złamaniami bądź ogólnymi potłuczeniami ciała. Ile będziemy czekać na reakcje władz? Czy ktoś musi zginąć?
Droga krajowa numer 7. Odcinek w Kazimierzowie. Ustawione ograniczenie prędkości do 70 km/h właśnie ze względu na wyjazd pojazdów od strony Elbląga. Swego czasu jadąc od strony Warszawy trafialiśmy na fotoradar, który pilnował tego ograniczenia. Dziś, po reformie w ministerstwie, po fotoradarze nie została nawet atrapa.
Godziny szczytu w przypadku tego skrzyżowania to przekleństwo. Skręcić w lewo, od Elbląga w kierunku Warszawy to nie lada wyczyn. Podczas tego manewru najczęściej dochodzi do zderzenia pojazdów. Kierowcy są poirytowani, że nikt nie błyśnie światłami, nie przepuści. Decydują się ruszyć, wymuszają pierwszeństwo. Dochodzi do wypadku bądź kolizji.
Efekty widzicie na naszych zdjęciach. Komentarze Czytelników są podobne: „znów Kazimierzowo”, „kiedy coś zrobią z tym skrzyżowaniem?”, „pewnie prawo jazdy za masło dostał”.
Za trzy lata ma w tym miejscu powstać wiadukt. Dzięki niemu bezkolizyjnie skręcimy zarówno w stronę Warszawy jak i Gdańska. Bezkolizyjnie wykonamy również lewoskręt od strony Gdańska do Elbląga. Pozostaje pytanie: ile razy będziemy świadkiem różnych zdarzeń drogowych w tym miejscu do czasu przebudowy drogi?
Nie wiem na co czekają władze, zarządca drogi. Czekają na śmierć? Na zderzenie tak niefortunne, że zginie ojciec, mama, brat, syn, córka?
Wymaga się od kierowców rozwagi, zdecydowanie większej czujności w tym miejscu. Moim zdaniem kierowcy od samych siebie powinni wymagać jeszcze kultury. Mrugnąć światłami, przepuścić, zwolnić, a jeżeli trzeba – zatrzymać się. Nie zbawi nas kilkanaście sekund. Kilkanaście sekund może zdecydować czy cało i zdrowo dotrzemy do miejsca docelowego.
Pojawiają się również głosy na temat wprowadzenia, choćby tymczasowej, sygnalizacji świetlnej w tym miejscu. Miałaby ona działać wyłącznie w godzinach szczytu od 15 do 18. Jest to jednak rozwiązanie na zasadzie „coś kosztem czegoś”. Mniej wypadków i kolizji, ale za to większe korki.
A może jeszcze inaczej? Może warto by było zainwestować w fotoradar po jednej i drugiej stronie drogi, aby kierowcy zwalniali do przepisowej prędkości? Przypomnę: droga hamowania na suchej! nawierzchni asfaltowej przy prędkości 60km/h to około 35-40 metrów. 15 km/h więcej – 48 metrów. 90 km/h – 66 metrów.
Zwolnij. Szkoda życia i zdrowia Twojego, Twoich bliskich i innych uczestników ruchu.
A do władz apeluję – nie czekajcie, aż ktoś tym skrzyżowaniu zginie.