› bieżące
07:19 / 21.10.2014

Wolontariusz - to brzmi dumnie

Wolontariusz - to brzmi dumnie

fot. www.pasje.org.pl

Są wszędzie tam, gdzie potrzebna jest pomoc - w szpitalu, podczas różnego rodzaju akcji, w organizacjach pozarządowych. Wolontariusze, bo o nich właśnie mowa, poświęcają swój wolny czas, by choć przez chwilę na twarzach potrzebujących zagościł uśmiech. Co to właściwie znaczy być wolontariuszem? Rozmawialiśmy o tym z Piotrkiem i Michałem, którzy pomagają w Elbląskim Hospicjum.

Jak zaczęła się wasza przygoda z wolontariatem?

Piotrek: Moja przygoda zaczęła się dość wcześnie, kiedy byłem nastolatkiem. Mama udzielała się w Polskim Towarzystwie Stwardnienia Rozsianego i to tam po raz pierwszy mnie zaangażowała do pomocy. Zaczęło się od drobnostek: pokroić ciasto, coś przynieść, pomóc przy stole. Z czasem, gdy zrobiłem prawo jazdy, pomagałem wozić chorych. Oczywiście pomagałem im wsiadać do auta, kiedy było trzeba również ich wnosiłem.

Michał: Chciałem zobaczyć jak wygląda praca wolontariusza. Podjąłem decyzję, by tu przyjść. Z początku myślałem, że nie dam rady, że to nie dla mnie. Tutaj pierwszy raz zetknąłem się ze śmiercią. Było trudno, ale zostałem. Jednak pomogłem po raz pierwszy, potem po raz drugi...

Czy wolontariat może zmienić człowieka?

Piotrek: Jak najbardziej, Wielu ludzi mówi mi, że wyraźnie widać moją przemianę. Wyraźnie zmienia się podejście do życia. Praca wolontariusza to przede wszystkim kontakt z drugim człowiekiem, nie tylko posprzątanie tu i ówdzie czy przyniesienie czegoś. Duże znaczenie ma również rozmowa z chorymi. Oni mają wiele do przekazania, wystarczy tylko ich wysłuchać, pokazać im, że nie są sami. Od nich uczymy się, że trzeba się cieszyć nawet z małych rzeczy. Do hospicjum trafiają osoby z różnym nastawieniem. Ja staram się, by każdy ich dzień tutaj był wyjątkowy. Zawsze, gdy ich budzę, robię to w taki sposób, by przelać na nich choć odrobinę optymizmu, by choć na chwilę się uśmiechnęli. Ważną rzeczą jest to, że wolontariat uczy również cierpliwości.

Michał: Wolontariat jak najbardziej może zmienić człowieka. W moim przypadku było tak, że na początku nie byłem pewien, co do tego, czy podołam. Teraz, szczerze mówiąc, gdybym tylko mógł, przychodziłbym tu codziennie.

Wolontariuszem może zostać każdy, jeśli tylko zechce, czy potrzebne są do tego jakieś specjalne predyspozycje?

Piotrek: Przede wszystkim trzeba mieć chęć. Nie ma wolontariusza, który znałby się na wszystkim. Są wolontariusze techniczni, medyczni, akcyjni... ale ich nazwy nie mają tu znaczenia. Jeden może pomagać przy posiłkach, inny będzie dobrym słuchaczem, jeszcze inny pomoże wstać z łóżka. Każda osoba, każdy rodzaj osobowości odnajdzie się w wolontariacie. Musi tylko znaleźć tę formę pomocy, która będzie mu najbardziej odpowiadać. I nawet nie trzeba do tego całego dnia. Można przyjść na pół godziny, godzinę. Dla chorego wystarczy chwila rozmowy i jego dzień od razu będzie inny, lepszy.

Michał: Myślę, że wolontariuszem może być każdy, jeśli tylko nie boi się zetknięcia z cierpieniem, bólem, nawet śmiercią. Tu w hospicjum spotykamy się z tym wszystkim.

Bywa, że chory z czasem przywiązuje się do wolontariusza...

Piotrek: Dokładnie. Ci ludzie są jednak w zamknięciu, odizolowani, ze świadomością taką czy inną... Ważne jest dla nich to poczucie, że ktoś o nich dba, że są dla kogoś ważni, że mają po co żyć.

Michał: Już w samym spojrzeniu widać wdzięczność ludzi, którym pomagamy. I to działa w obie strony, bo również nam niejednokrotnie pomagają.

Jakich rad udzielilibyście osobie, która rozważa zostanie wolontariuszem, ale ma jeszcze wątpliwości? Jak byście ją przekonali?

Piotrek: Jeśli już ktoś ma pomysł zostania wolontariuszem, to już samo w sobie jest istotne. W razie jakichkolwiek wątpliwości mam dla tej osoby jedną ważną radę: Przyjdź i spróbuj. Pokażą ci co i jak robić. Są kursy dla wolontariuszy, na których naprawdę można się dowiedzieć wielu rzeczy, o których wcześniej nie miało się pojęcia: m. in. o rodzajach wolontariatu. Trzeba zrozumieć, w czym najlepiej byśmy się odnaleźli i w tym kierunku podążać. Można np. pomagać księdzu w posłudze, gdy chodzi do chorych. Budujące jest to, że przychodzi wielu ludzi młodych, po 15 czy 16 lat. I to jest godne podziwu, bo gdy ich rówieśnicy myślą o zakupie nowego smartphone’a, oni wolą przyjść tu i pomóc potrzebującym. Pamiętajmy, że dobro do nas powraca. Nie jutro, za tydzień czy miesiąc, ale kiedyś na pewno. Jeśli my komuś pomożemy, bądźmy pewni, że i nas spotka coś dobrego w przyszłości.

Michał: Powiem to samo, co Piotrek- przyjdź i spróbuj, bo tylko tak będziesz pewien, czy to jest właśnie dla ciebie.

Dziękuję wam bardzo za to, że poświęciliście swój czas, by odpowiedzieć na moje pytania.

Piotrek: Nie ma sprawy.

Michał: Dzięki.

19
0
oceń tekst 19 głosów 100%