Worki z piaskiem, czy rękawy przeciwpowodziowe? Wynalazca z Sopotu zna odpowiedź! (+ zdjęcia)
fot. Marcin Mongiałło
Dzisiaj, podczas ćwiczeń przeciwpowodziowych na ul. Panieńskiej w Elblągu, swoje nowatorskie rozwiązania służące do walki z powodzią zaprezentował Lech Michalczewski – wynalzaca z Sopotu, który opatentował serię urządzeń Trrio służących do bardzo szybkiego napełniania worków z piaskiem.
900 worków na godzinę? Jest to możliwe z użyciem Trrio 107, czyli półautomatycznego, obrotowego napełniacza piaskiem worków przeciwpowodziowych opracowanego przez Lecha Michalczewskiego. Napełniacz równo i regularnie dozuje porcje po 20 kg piasku. Po rozłożeniu urządzenie można przewozić samochodem osobowym. Na zdjęciach w galerii możecie zobaczyć jak wygląda.
Pomysłowy mieszkaniec Sopotu zademonstrował również swój inny produkt, a mianowicie napełniacz worków piaskiem Handy, zwany również "Apteczką przeciwpowodziową". To najprostsze, podręczne urządzenie jest niezwykle proste w obsłudze. Dzięki niemu – jak twierdzi LEch Michalczewski – bez problemu można napełnić aż 200 worków na godzinę. Ten produkt również możecie odszukać w naszej galerii (na ostatnim zdjęciu w galerii –na hałdzie piasku).
Nasz rozmówca twierdzi, że worki z piaskiem to klasyczne rozwiązanie wykorzystywane na całym świecie i długo jeszcze nic go nie przebije. Zapytaliśmy, co myśli o rękawach przeciwpowodziowych, tak chętnie i powszechnie wykorzystywanych przez elbląskich strażaków. Wynalazca stwierdził, że porównanie obu metod walki z powodzią można odnieść do porównania bloków z wielkiej płyty i domów z cegły. Worki z piaskiem mają według niego dużo szersze zastosowanie, gdyż nie wszędzie można skutecznie ułożyć rękawy. Ponadto są miejsca, w których rękawy mogą zostać podmyte przez wodę, co może powodować duże zagrożenie.
Taki rękaw porwany przez rzekę może np. poważnie uszkodzić lub nawet zniszczyć most
– zauważył.
Pan Lech Michalczewski słusznie zauważa, że do walki z powodzią nie przywiązuje się tak dużej uwagi jak do walki z pożarami. Dzieje się tak pomimo, że w skali roku to właśnie powodzie powodują kilkukrotnie większe starty niż pożary. Na poparcie swojej tezy porównuje zaplecze sprzętowe używane do walki z ogniem, które jest niewspółmiernie bardziej rozbudowane i dużo droższe od tego wykorzystywanego do zwalczania zagrożeń związanych z wielką wodą. Ma rację?
Zapraszamy do zapoznania się z naszą fotogalerią.