› sport
21:29 / 16.04.2016

Zadośćuczynienie Olimpii. Wygrana z Wissą Szczuczyn 4:2 (foto + wideo)

Zadośćuczynienie Olimpii. Wygrana z Wissą Szczuczyn 4:2 (foto + wideo)

fot. Bartłomiej Ryś

To było doprawdy dziwne 90 minut przy Agrykola 8. Olimpia Elbląg podejmowała dzisiaj u siebie potrafiący ukąsić zespół Wissy Szczuczyn, który walczy o każdy cenny punkt, aby wygrzebać się ze strefy spadkowej. Żółto-biało-niebiescy obronili 3 punkty po wygranej 4 do 2, lecz wydarzenia mogły potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby nie skuteczność najlepszego napastnika Olimpii - i nota bene całej ligi - Pawła Piceluka, który ustrzelił w tym spotkaniu hat-tricka. Dzięki wygranej piłkarze trenera Borosa odpokutowali za zeszłotygodniową porażkę w Morągu z Huraganem i wciąż utrzymują 4-punktową przewagę nad wiceliderem.

Gracze ze Szczuczyna przyjechali do Elbląga pozbawieni jakichkolwiek kompleksów. Ich sytuacja w tabeli grupy podlasko-warmińsko-mazurskiej i panoszące się nad klubem widmo degradacji, wymusiło na nich grę w otwarte karty z liderem o pełną pulę. Ekipa gospodarzy natomiast szukała sposobu na zmazanie plam ostatnich niepowodzeń, za które trzeba uznać remis u siebie z GKS-em Wikielec 2:2 oraz przegraną - w pełni zasłużoną - z wiceliderem III ligi, który wyrasta na najgroźniejszego konkurenta w walce o miejsce premiowane barażem o II ligę, czyli Kaczkanem Huraganem Morąg w ich twierdzy 1 do 3. Obie "jedenastki" potrzebowały przełamania impasu i ponownego nadania odpowiedniego kierunku swoim poczynaniom w lidze.

Zaczęło się obiecująco. W zasadzie pierwszy poważny atak żółto-biało-niebieskich zakończył się powodzeniem. W środku boiska elblążanie szybko wymienili dwa podania bez przyjęcia i z głębi pola wypuścili prostopadłym zagraniem na wolną przestrzeń Antona Kolosova, który spojrzał, czy ma obok siebie lepiej ustawionego partnera i dostrzegł wbiegającego w pole bramkowe Pawła Piceluka, który płaskie dośrodkowanie zamienił, przy odrobinie szczęścia, na otwierającego gola. Przeciwnicy nie podłamali się takim obrotem sprawy i w odwecie aż dwukrotnie blisko byli doprowadzenia do remisu po 1, ale za każdym razem na drodze strzału stawał słupek. 30 minuta potwierdziła obiegowe powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i swoje drugie trafienie zanotował Piceluk. Napastnik zawalczył w polu karnym przyjezdnych o dość przypadkową piłkę zagraną przez Łukasza Pietronia i po przyjęciu futbolówki, przełożył sobie ją z prawej nogi na lewą i nie dał szans na interwencję Dziedzicowi. Było 2 do 0 i zupełnie przyzwoita gra. Humor elblążanie popsuli sobie sami tuż przed zejściem do szatni. Opadająca z wysoka piłka odbiła się od podłoża i wylądowała na ręce obrońcy Olimpii. Sędzia nie miał innego wyboru, jak podyktować rzut karny dla gości. Mierzonym strzałem w środek bramki dzieła dokończył Radosław Guzowski i jeszcze przed zmianą stron Wissa odrobiła połowę strat.

Drugie 45 minut zaczęło się od déjà vu pod bramką Olimpii. Zbyt dużo wolnego miejsca zostawiła defensywa gospodarzy na prawym skrzydle, skąd w pole karne pofrunęła centra. Niestety dla zawodników z Agrykola raz jeszcze piłka uderzyła w rękę jednego z obrońców i 11 metrów przed Kacprem Tułowieckim ustawił się do strzału Michał Poduch, który powtórzył wyczyn swojego kolegi z zespołu i pewnie pokonał bezradnego golkipera ZKS-u. Na stadionie zapanowała konsternacja, a kibice nie żałowali cierpkich słów swoim pupilom. Wissa przez kolejne minuty przyjmowała akcje elblążan na własnej połowie i czyniła to z dużą pewnością, nie patyczkując się w bardziej niebezpiecznych sytuacjach. Długo taka taktyka się sprawdzała, ale chwila nieuwagi wkradła się w poczynania bramkarza Wissy, który ewidentnie zawinił przy stracie gola w 74 minucie. Jakub Bojas wykorzystał zamieszanie na 7-8 metrze przed bramką i głową starał się uderzyć precyzyjnie obok wysuniętego golkipera. Zamiast silnego strzału wyszedł atakującemu Olimpii delikatny lob za plecy Dziedzica, który nie zdążył wycofać się i po błędzie na przedpolu, musiał wyciągać piłkę z siatki. Szansę na dobicie rywala miał 5 minut później Dawid Kubowicz, ale jego uderzenie z rzutu karnego najpierw sparował bramkarz, a przy dobitce obrońca gospodarzy przesadził z siłą i posłał piłkę prosto na poprzeczkę. Zawodnicy Wissy myśleli, że najgorsze mają już za sobą, ale nie dali rady dobiec do linii środkowej, a ponownie w posiadaniu piłki byli elblążanie, którzy w końcu postawili kropkę nad "i" i zwiększyli dorobek bramkowy do 4. Swojego trzeciego gola zaliczył Piceluk, który w odpowiednim czasie i miejscu dostawił nogę do zagrania Kolosova i Olimpia zyskała 2 bramki zapasu, których już nie roztrwoniła. Dzięki temu jakże ważnemu zwycięstwu, piłkarze Adama Borosa zachowali 4 oczka przewagi nad Huraganem Morąg.

Olimpia Elbląg - Wissa Szczuczyn  4:2 [2:1]

1:0 Piceluk (10 min.)

2:0 Piceluk (30 min.)

2:1 Guzowski (45+ min.; rzut karny)

2:2 Poduch (55 min.; rzut karny)

3:2 Bojas (74 min.)

4:2 Piceluk (80 min.)

Olimpia: Tułowiecki, Koza, Kubowicz, Iwanowski, Maciążek, Michał Pietroń (Ressel), Sokołowski, Łukasz Pietroń (Szuprytowski), Kolosov (Bartkowski), Bojas, Piceluk.

Trener: Adam Boros.

W następnej kolejce ligowej czeka Olimpię trudny wyjazd do Nowego Miasta Lubawskiego na mecz z Drwęcą. Spotkanie odbędzie się 23 kwietnia o godzinie 16:00. Będzie to 26 kolejka III ligi.

 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%

Zdjęcia ilość zdjęć 54