Zawieszony MRG, my jedziemy na granicę (+foto)
fot. Bartłomiej Ryś
Wicemarszałek Bogdan Boruszewicz na konferencji prasowej w Braniewie mówił, że tuż przed nią odwiedził przejście graniczne w Gronowie. Postanowiliśmy zrobić to samo i na własne oczy zobaczyć, jak wygląda ruch po wstrzymaniu Małego Ruchu Granicznego. Porozmawialiśmy również ze Strażą Graniczną i okolicznymi przedsiębiorcami. Co mówią?
Wyjazd z Braniewa w kierunku przejścia granicznego w Gronowie. Po jednej i drugiej stronie rzędy sklepów różnych marek i z różnych branż. Mijamy m.in. bardzo nowocześnie wyglądający sklep motoryzacyjny, obok niego pełne spectrum usług samochodowych. Kawałek dalej – Mrówka, Netto, inne sklepy spożywcze bądź elektromarkety. Co łączy je wszystkie? Duże banery w języku... rosyjskim. Tu nikt nie ukrywa, że one wszystkie powstały właśnie dla klienta rosyjskiego. To on je utrzymuje, to on wydaje tu najwięcej pieniędzy.
Jedziemy dalej w kierunku granicy. Na przeciwległym pasie ruchu co chwila mijamy kolejne samochody z rosyjskimi tablicami rejestracyjnymi.
- Ruch rzeczywiście jest zmniejszony, ale głównie dotyczy to Polaków jeżdżących w kierunku Rosji – słyszymy tuż przed przejściem granicznym.
Rozmawiamy z grupką mieszkańców.
- Brak MRG? Cierpią Polacy, Rosjan może i jest mniej, ale tego się tak nie odczuwa. Co chwila któryś z nich się u mnie zatrzymuje – tłumaczy kobieta, która tuż przed przejściem sprzedaje... maliny.
- Widać, widać, że jest mniej. Ludzie narzekają, że etaty im tną, że nie ma tyle pracy w Braniewie, co kiedyś – odzywa się jeden z mężczyzn, jak się później okazało, właściciel małego baru.
Tuż za przejazdem granicznym stoi kantor. Pani obsługująca klientów w środku stwierdza, że „nie ma na co narzekać”.
Robiąc zdjęcia, zbliżamy się do granicy. Udało nam się kilka słów zamienić z przedstawicielami Straży Granicznej.
- Brak MRG to przede wszystkim brak Polaków, którzy jeździli przede wszystkim po paliwo. Nie tylko na handel, ale brali też dla siebie. To im się opłacało, raz na tydzień pojechać i „do pełna” zatankować za bezcen.
Co chwila granicę przekraczają kolejne samochody z rosyjskimi tablicami rejestracyjnymi. Szlaban pracuje cały czas. Pomimo stosunkowo później godziny popołudniowej nie widać, żeby ruch zmalał.
- Tak może się wydawać, ale to nie to samo, co kiedyś. Kolejki niekiedy ciągnęły się jeszcze przed szlabanem, dziś rzadko do niego dochodzą – słyszymy od „granicznika”.
Na teren przejścia nie zostajemy wpuszczeni, bo zgodę na to musi wyrazić centrala. Trudno. Wracamy do Braniewa w kolumnie aut „rosyjskich”. Wyjeżdżamy na drogę ekspresową w stronę Elbląga. Co mijamy mniej więcej w połowie? Olbrzymi baner parku rozrywki. Oczywiście w języku rosyjskim.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi doskonale pokazują, że takie miejscowości jak Braniewo czerpią garściami z klienta rosyjskiego. Brak MRG to brak gospodarki w tamtym miejscu. I nie pomogą komentarze w stylu „niech Ci ludzie zajmą się czymś innym”. Oni z MRG złapali przysłowiowego gołębia, trzymają go mocno w garści. I za nic w świecie nie chcą go wypuścić.