Zobaczcie, gdzie dojeżdżający do pracy mają absolutnie przechlapane
Narzekając na nasze obwodnice i drogi nieustannie "w budowie", powinniśmy spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że prawdziwy kłopot mają kierowcy w zupełnie innych częściach globu. Gdzie konkretnie?
Dowiemy się z sondażu o wdzięcznej nazwie "Commuter Pain Study 2011" (Studium Męki Dojazdów). Oparto go na opiniach dojeżdżających w różnych krajach świata. Zapytano ich o następujące czynniki:
1) Czas, który muszą poświęcić na dojeżdżanie
2) Czas, który spędzają w korkach
3) Zgoda na twierdzenie, że "Cena paliwa jest za wysoka"
4) Zgoda na twierdzenie, że "Ruch uliczny jeszcze się nasilił"
5) Zgoda na twierdzenie, że "Jest kłopot z płynnością ruchu"
6) Zgoda na twierdzenie, że "Podróżowanie powoduje stres"
7) Zgoda na twierdzenie, że "Podróżowanie wzbudza gniew"
8) Zgoda na twierdzenie, że "Ruch uliczny wpływa na moją pracę"
9) Zgoda na twierdzenie, że "Ruch uliczny jest tak zablokowany, że raczej stoję, niż jadę"
10) Zgoda na stwierdzenie "Zdarzało mi się rezygnować z podróży z powodu nasilenia ruchu ulicznego".
Jak wynika z wykresu, najgorzej marudzą - albo faktycznie cierpią - kierowcy z Mexico City, potem plasują się kierowcy z chińskich aglomeracji Shenzhen i Pekinu. Z miast europejskich nie najlepiej mają się dojeżdżający do pracy mieszkańcy Mediolanu, chyba że liczyć też Moskwian.
Porównując wyniki z 2010 i 2011 roku, IBM podaje, że w 12 z 15 miast sytuacja oceniana jest gorzej niż w roku ubiegłym. Firma prezentuje przy okazji swoje sugestie, jak naprawić sytuację - ich zdaniem, budowanie nowych dróg nie jest rozwiązaniem, lepsze byłoby inteligentne zarządzanie ruchem miejskim, lepsze planowanie przepływu aut, zróżnicowanie godziny, o której ludzie docierają do pracy, itd. Oczywiście przyda się do tego oprogramowanie IBM.
[IBM], [gizmodo]