„Żołnierze wyklęci wracają w chwale.” Spotkanie z Tadeuszem Płużańskim
fot. Marcin Mongiałło
Wczoraj, 3 kwietnia, po godzinie 14:00 w biurze posła na Sejm RP Jerzego Wilka odbyło się spotkanie z historykiem i dziennikarzem, prezesem Fundacji „Łączka” Tadeuszem Płużańskim. Elblążanie mogli zobaczyć na żywo znanego publicystę i wysłuchać jego prelekcji poświęconej najnowszej historii Polski. Tematem wykładu była "Walka z Żołnierzami Niezłomnymi wczoraj i dziś."
Jak wskazywał Tadeusz Płużański temat żołnierzy wyklętych wrócił po latach milczenia, spychania pod dywan. Żołnierze wyklęci prze lata nie mogli się przebić. Dominowała koncepcja okrągłego stołu, która była swoistą kontynuacją PRL-u.
W tej koncepcji bohaterami mieli być Mazowiecki, Michnik, Kuroń, Gieremek, nie Pilecki, Fieldorf, czy Łupaszka, nie Kazimierz Pużak, nie Adam Doboszyński. Polska przedwojenna została odrzucona przy okrągłym stole.
- mówił.
Ukryto skalę nie tylko zbrodni, ale i polskiego oporu. Dzisiaj historycy zaczynają szacować ten opór po 1944 roku na 200 tys. ludzi. Jesli szukamy gdzieś przestepców, bandytów, to byli oni po drugiej stronie - to byli komuniści
- zauważył Płużański.
Żołnierze wyklęci przetrwali jednak w świadomości znacznej części społeczeństwa jako bohaterowie:
Cały czas odbywało się to pomimo wrogości rządów i mediów związanych z polityką. (...) Lech Kaczyński uczynił coś niebywałego, bo on tych wyklętych uczynił bohaterami narodowymi.
70 lat pracy, kłamstw, moredrstw idzie n amarne. Dziś zołnierze wyklęci wracają w chwale. Oni mieli zniknąć na zawsze. Pewnym ldizom to się nie mieści w głowie.
- zaakcentował historyk.
Żołnierze wyklęci pojawiają się w popkulturze. Są na koszulkach, podczas opraw kibicowskich. Bardzo dobrze, ale czy ktoś z tych młodych ludzi ma na koszulce Jaruzelskiego, czy Michnika? Nie. Młodzież tego nie kupuje, nie uważa tych ludzi za swoich bohaterów. Cały trud komunistów, 70 lat morderstw, kłamstw idzie na marne. Oni nie mogą sobie z tym poradzić, a dzisiaj żołnierze wyklęci wracają i to wracają w chwale
- mówił Tadeusz Płużański, podczas spotkania z elblążanami.
Prezes Fundacji „Łączka” nawiązał również do Kwatery na Łączce – miejsca pochówku przy murze cmentarnym Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie ludzi pomordowanych przez organy bezpieczeństwa publicznego w latach 1945–1956:
Dlaczego warszawską Łączkę nazywa się warszawskim Katyniem? Bo operacja była niemal identyczna.
Żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego byli mordowani w bestialski sposób –"metodą katyńską”, czyli strzałem w potylicę z małej odległości. Następnie trafiali do grobów po sześć, po osiem osób, bez trumien.
Tadeusz Płużański, aby uzmysłowić jak wygląda Kwatera na Łaczce użył matematycznych detali:
Na terenie 20 m2 na 20m2 znajduje się 200 ludzkich szczątków. Tak to wygląda. Straszna zbrodnia na Wojsku Polskim. Drugim filarem była zbrodnia na naszej pamięci
- zauważył.