Zrób sobie outsourcing
Obrazek sprzed z górą trzydziestu lat – duże osiedle mieszkaniowe i parkująca na nim setka fiatów 126p., popularnych wówczas „maluchów”, nieliczne duże fiaty, polonez, enerdowski wartburg i trabant. Przy samochodach uwijają się dumni właściciele, umorusani smarami, przykręcający jakieś śrubki, regulujący co rusz nawalające gaźniki. Całość ginie w hałasie i chmurach spalin.
Tak to wyglądało w Peerelu. W latach siedemdziesiątych „wybuchła” w Polsce motoryzacja, ale zabrakło pieniędzy, a także wyobraźni oraz woli politycznej, aby stworzyć prywatne warsztaty samochodowe. Wiecznie nawalających „maluchów”, dużych fiatów oraz polonezów państwowe warsztaty przedsiębiorstwa Polmozbyt nie nastarczyły naprawiać. W efekcie każdy właściciel peerelowskiego samochodu musiał być jednocześnie mechanikiem.
Nie dotyczyło to zresztą wyłącznie samochodów. Peerelowski Polak musiał posiąść także umiejętności hydraulika, elektryka, stolarza, tapicera. Musiał umieć naprawić telewizor, pralkę, tapetować i malować ściany, odpowietrzać kaloryfery. Pojęcie outsourcingu nie istniało. I to wcale nie dlatego, że mało Polaków znało język angielski.
Dzisiaj usługi rozkwitły, ale przyzwyczajenia pozostały. Przynajmniej w niektórych sferach naszego życia. Wprawdzie niewielu Polaków już samodzielnie naprawia swoje cztery kółka, nie za chętnie bierzemy się za hydraulikę lub zaglądamy do wnętrza naszych pralek, ale na przykład w sferze finansowej pozostajemy „Zosiami-samosiami”. Pozostajemy, choć większość z nas opanowała samodzielne poruszanie się w finansach równie kiepsko, jak umiejętność wymiany kranu lub instalowania pieca gazowego.
Fundusz inwestycyjny
Dlatego lepiej skorzystać z pomocy profesjonalistów. W dziedzinie oszczędności i lokowania pieniędzy takim profesjonalistą jest fundusz inwestycyjny. Dzięki kupnie jednostek uczestnictwa starannie wybranego przez nas funduszu korzystamy z bogatej, profesjonalnej wiedzy i doświadczenia zarządzających, którzy wykonują za nas gigantyczną pracę analityczną, dzięki której możemy zyskownie ulokować nasze pieniądze.
Dzięki takiemu rozwiązaniu oszczędzamy dużo czasu i wysiłku, który – inwestując samodzielnie – musielibyśmy poświęcić na żmudne badanie bilansów spółek notowanych na parkiecie, czytanie ich raportów, analizowanie danych makroekonomicznych, trendów w poszczególnych branżach… Na samą myśl, że trzeba przebrnąć przez wszystkie te dokumenty, człowiekowi robi się gorąco. To bez wątpienia trudniejsze niż samodzielna naprawa nawet najbardziej skomplikowanych, współczesnych samochodów. A przecież są jeszcze obligacje, waluty, dokumenty konferencji analitycznych, plany banków centralnych…
Zalety funduszy
Fundusze inwestycyjne mają oczywiście więcej walorów. Dzięki wspólnemu inwestowaniu otrzymujemy możliwość skorzystania z instrumentów, które normalnie są dostępne tylko dla najbogatszych inwestorów. Możemy też lepiej zdywersyfikować nasze oszczędności, bo inwestujemy nie tylko w jedną lub kilka wybranych spółek, ale z reguły w kilkanaście bądź kilkadziesiąt. I jeszcze jedno – cały czas mamy dostęp do naszych pieniędzy, bo sprzedaż jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych odbywa się szybko, z reguły w ciągu 3-4 dni pieniądze są do naszej dyspozycji.
Oczywiście, fundusz inwestycyjny nie zwalnia nas ze wszystkich obowiązków. I dobrze, musimy bowiem pamiętać, że rzecz idzie o najważniejsze pieniądze na świecie – nasze pieniądze. Dlatego jeszcze nim przystąpimy do wyboru konkretnego funduszu, postawmy sobie kilka pytań i zadajmy sobie trud znalezienia odpowiedzi. Po pierwsze, po co inwestujemy, jakie potrzeby chcemy przy pomocy zarobionych w ten sposób pieniędzy zrealizować. Jakie ryzyko akceptujemy? Czy zadowolimy się małym zyskiem w zamian za spokojne noce, czy raczej jesteśmy gotowi więcej zaryzykować, aby więcej zarobić? Na ile lat możemy zainwestować nasze oszczędności? Czy to już pieniądze, które będziemy chcieli wykorzystać dopiero na emeryturze, czy też za pięć lat przeznaczymy całą kwotę na kupno nowego samochodu, czy też naszym celem jest zarobienie na „podróż życia”?
Niezbywalne reguły
Jest wiele zasad, którymi powinniśmy się kierować oszczędzając na przyszłość, ale trzy z nich są najważniejsze. Po pierwsze, inwestujemy tylko jeśli rozumiemy oferowany nam produkt. Otto von Bismarck mawiał, że obywatelom nie powinno się pokazywać, jak się robi dwie rzeczy – kiełbasę i politykę. „Robienie” pieniędzy na liście pruskiego premiera i kanclerza Rzeszy nie występuje i już choćby z tego względu, ale oczywiście nie tylko tego, dokładnie prześledźmy funkcjonowanie wybranego funduszu inwestycyjnego.
Po drugie, starannie wyznaczmy sobie horyzont inwestycyjny. Zastanówmy się kiedy będziemy potrzebowali pieniądze. Pamiętajmy, że część z nich zamierzamy „skonsumować” na przykład za sześć miesięcy, ale część już teraz, niezależnie od wieku, inwestujemy z myślą o naszej emeryturze. I trzymajmy się tego horyzontu niezależnie od tego, na jak wielkie pokusy jesteśmy codziennie wystawiani.
Po trzecie, z uwagą pochylmy się nad dystrybutorem, od którego kupujemy jednostki uczestnictwa funduszu. A przede wszystkim, dowiedzmy się, jaki jest jego sposób wynagradzania. Zastanówmy się, czy jego celem są „szybkie” pieniądze, czy też dystrybutor jest nastawiony na długoterminową współpracę.
Ile to kosztuje?
Oczywiście inwestowanie w fundusze inwestycyjne, jak wszystko, kosztuje. Wbrew jednak dość powszechnej opinii, nie muszą to być duże koszty. Po pierwsze, kalkulując koszty weźmy pod uwagę, że na taką inwestycję nie marnotrawimy zbyt dużo czasu. Jako się rzekło, większość czynności zrzucamy przecież na barki profesjonalistów, którzy nie tylko oszczędzają nasz czas, ale jeszcze dokładają do tego swoją wiedzę i doświadczenie.
Polski rynek funduszy inwestycyjnych rośnie w ostatnich latach w bardzo szybkim tempie. Rośnie więc konkurencja. A jak rośnie konkurencja, to spadają ceny. Znacząco. Dość powiedzieć, że w wypadku funduszu JP Emergin Markets Opportunities oferowanego przez Skarbiec TFI SA opłata wynosi w ciągu roku 2,04% od wartości aktywów.