Zwycięska do przerwy, bez punktu po końcowym gwizdku. Concordia uległa Widzewowi (+ wideo)
fot. archiwum elblag.net
Ostatnia akcja meczu pomiędzy liderem III ligi grupy pierwszej Widzewem Łódź a Concordią Elbląg zadecydowała o zwycięstwie gospodarzy tego spotkania. Piotr Burski strzelił drugiego gola dla łodzian w doliczonym czasie gry i dzięki dwóm bramkom zdobytym w drugiej części spotkania wyszarpała zwycięstwo 2:1. Niestety piłkarze Widzewa po raz kolejny przypomnieli starą boiskową prawdę, iż gra się do ostatniego gwizdka sędziego, szkoda tylko, że kosztem graczy trenera Łukasza Nadolnego, którzy zasłużyli swoją postawą na choćby jeden punkt.
Concordia jechała do Łodzi jak na pożarcie. Widzew miał za sobą kapitalne wejście w sezon. W trzech pierwszych kolejkach podopieczni Marcina Płuski odnieśli trzy przekonujące zwycięstwa nad Świtem Nowy Dwór Mazowiecki, Motorem Lubawa oraz Pelikanem Łowicz. Czwartym zespołem do połknięcia miała być Concordia, ale boisko zweryfikowało wszystkie przedmeczowe założenia i przewidywania, a elblążanie okazali się zaporą niemalże nie do przejścia. Tama puściła jednak w momencie, gdy zegar wskazywał ostatnią sekundę doliczonego przez sędziego czasu gry. Pomarańczowo-czarni nie potrafili przez większość zawodów na stadionie SMS-u nawiązać równej walki z gospodarzami, ale heroiczna postawa przed własną bramką z każdą minutą sprawiała, że łodzianie tracili pewność i rozmach w swoich poczynaniach. To wystarczyło do 60 minuty i potem do 94. Piotr Burski pogrążył dzielnych graczy z Elbląga i bardzo efektownym trafieniem zapewnił, tak jak w kolejce poprzedniej z Pelikanem, swojemu klubowi czwarty komplet punktów. Widzew pozostał zatem współliderem rozgrywek grupy pierwszej razem z Finishparkietem Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie.
Szkoleniowiec elbląskiej drużyny patrzył jednak optymistycznie w przyszłość pomimo porażki:
- Taka bramka, jak ta Piotra Burskiego, może podciąć skrzydła, ale optymizm przed następnymi meczami wlewa dobra postawa zawodników w tym spotkaniu. Jestem zadowolony z gry drużyny, która - mam nadzieję - w następnych meczach będzie obfitować w punkty - mówił na pomeczowej konferencji Łukasz Nadolny.
Concordia w Łodzi nastawiona była na grę z kontry i rozbijanie ataków rywali. Jeśli w spotkaniu z Motorem Lubawa (5:1) elblążanie mogli się wyszaleć pod bramką przeciwników, to Widzew zdecydowanie przejął inicjatywę od samego rozpoczęcia rywalizacji. Największe niebezpieczeństwo płynęło z gry skrzydłowych Widzewa, przede wszystkim bardzo skutecznego Daniela Mąki, który jako pierwszy zagroził bramce Matłoki. W 19 minucie ograł skrajnego obrońcę gości i ruszył w stronę bramki. Kiełtyka wykonał wślizg, ale sędzia faulu nie przyznał, pomimo protestów ze strony publiczności i kapitana Widzewa. Kilka minut później powinno być już właściwie 1:0, gdy Mateusz Michalski najpierw trafił w słupek, a następnie mógł poprawić wcześniejsze zagranie, lecz minimalnie przeniósł piłkę nad poprzeczką bramki Concordii. Elblążanie zabarykadowali swoje pole karne i czyhali na okazję do rewanżu. Przyszła ona w 30 minucie i od razu przyniosła efekt w postaci gola. Mateusz Szmydt wykorzystał błąd techniczny jednego z defensorów gospodarzy i był już w polu karnym, ale nie zdążył oddać strzału, gdyż wcześniej został powalony na ziemię i kilkadziesiąt sekund później sam stanął na 11 metrze. Były gracz Huraganu Morąg zmylił Chorosia i Concordia niespodziewanie wyszła na prowadzenie. W opinii trenera RTS-u "jedenastka" została podyktowana z kapelusza, ale sędzia inaczej zinterpretował sytuację w polu karnym łodzian. Pierwszy stracony gol w bieżących rozgrywkach rozjuszył gospodarzy, którzy momentalnie przenieśli się pod bramkę Matłoki, ale ani Kozłowski, ani Rodak, nie potrafili zmienić rezultatu przed przerwą i pomarańczowo-czarni byli 45 minut od sensacji w III lidze.
Zmiana stron nie wpłynęła na zmianę obrazu gry na murawie. Widzew przeważał, a Concordia się broniła - coraz bardziej skomasowaną obroną. Pozytywny wynik udało się utrzymać do 60 minuty. Wtedy też przypomniał o sobie Daniel Mąka, który wykończył znakomite podanie Okachiego. Mecz rozpoczął się na nowo. Każda z ekip miała po jednej bramce, ale napór łodzian wzrastał. Przemysław Matłoka miał sporo pracy, ale wynikało to nie tyle z okazji strzeleckich gospodarzy, a raczej z przewagi Widzewa, który bardzo często szukał dośrodkowań w "szesnastkę" elbląskiego zespołu. Sekundy znikały z zegara, a Widzew coraz rozpaczliwiej poszukiwał rozwiązania niekorzystnego położenia. I - niestety dla Concordii - udało się w ostatniej sekundzie potyczki. Kolejne długie podanie powędrowało pod bramkę golkipera elblążan, gdzie czekało już kilku piłkarzy czerwono-biało-czerwonych. Odwrócony plecami do Matłoki Piotr Burski otrzymał dość przypadkowe podanie od kolegi z drużyny i bez zastanowienia kropnął z półwoleja w stronę bramki. Piłka odbiła się od poprzeczki i wróciła w pole gry, ale sędziowie zaliczyli trafienie i piłkarze Marcina Płuski utonęli w objęciach swoich fanów, a mecz dobiegł końca. Widzew pokonał z wielkim trudem Concordię Elbląg 2:1 i wciąż jest zespołem niepokonanym w III lidze.
Widzew Łódź - Concordia Elbląg 2:1 [0:1]
0:1 Szmydt (30'; rzut karny)
1:1 Mąka (60')
2:1 Burski (90+4)
Concordia: Matłoka, Kiełtyka, Pietrewicz, Lewandowski, Kamiński, Załucki (M. Pelc), Szmydt, Otręba (Burzyński), Bujanowski, Kuczkowski (Essomba), Strach.
Trener: Łukasz Nadolny.
5 kolejka już w najbliższy weekend (28 sierpnia). Concordia będzie gospodarzem spotkania z Pelikanem Łowicz. Początek starcia przy Agrykola 8 o godzinie 12:00.
Takim strzałem Piotr Burski zapewnił Widzewowi czwartą wygraną.