Komentarze (5)
PRL wiecznie żywy: Polacy tęsknią, wspominają i zbierają pamiątki
Część II (może i to była dobra metoda na powściągnięcie dzieciarni, jakiś posłuch musiał być). Rodzice się nie skarżyli. Sami nie raz pasem w tyłek przyłożyli... Jak było, tak było, ale znało się swoje miejsce w szeregu. W sklepach były podstawowe produkty, które w zupełności wystarczyły do przeżycia. Nie było za to Fast Foodów i problemów z otyłością. Nadszedł czas, kiedy w sklepach był tylko ocet… Stało się w kolejkach po nocach, chociaż nie było wiadomo co „rzucą”. Każdy, kto chciał pracować, tę pracę miał. Wielu chyba pamięta cytat z kabaretu TEY "...Jesteśmy bardzo związani z zakładem, a szczególnie z kasą zapomogowo-pożyczkową...". Śmiech śmiechem, ale niejeden chciałby, aby tak było dzisiaj. Można było wziąć pożyczkę bez ODSETEK i spokojnie spłacać raty. Obecnie banki i parabanki żerują na nas, jak hieny. Popadamy w niebywałe długi. Bierzemy kredyt, potem następny, aby spłacić pierwszy, i koło się zamyka. Trzeba się zastanowić do czego nas to wszystko zaprowadzi?
Część I. Mimo, że lata PRL-u nie były łatwe, to mam wielką chęć powrotu do tamtych lat (‘60-‘70). Życie płynęło wolniej, bezpieczniej, a mimo niedostatku... weselej. Nie było takich cudów techniki, jak dziś, a ludziom było do siebie bliżej. Przychodziło się do rodziny, czy znajomych bez zapowiedzi. Znało się sąsiadów. Klucz można było zostawiać pod wycieraczką. Dzieci dużo czasu spędzały na podwórku i trudno było je przygonić do domu. Fantazji do zabawy nie brakowało. Nie zakłócały jej durnowate filmy pełne przemocy i krwi, czy gry komputerowe. Dzieci miały zapewnioną opiekę w świetlicach, kolonie i półkolonie. Były darmowe koła zainteresowań. Podręczniki przechodziły w rodzinie z dziecka na dziecko, albo w szkole organizowano odsprzedaż. Na tych samych książkach uczono się przez lata! Uczniowie odnosili się z szacunkiem do nauczycieli, czuli respekt przed nimi, chociaż nauczyciele byli różni i najczęściej nie szczędzili kar cielesnych
Co może myśleć człowiek na bezrobociu albo drżący, że za chwilę go posuną, gdy słyszy, że pół Polski stawało do strajku, bo władza podnosiła cenę na szynkę i kaszankę? Jak może uwierzyć, że Gierek zrujnował Polskę, bo zadłużył ją na 20 miliardów dolarów, a Tusk ją buduje, choć przez 6 lat dług publiczny wzrósł ponad 300 miliardów zł (prawie 100 miliardów dolarów)? Ba, te inwestycje lat 70., które wybudowało pokolenie moich rodziców, pokolenie obecne mogło nieźle sprzedać. Grubo powyżej sum, za które je zbudowano. A co sprzedadzą po Tusku nasze dzieci? Stadion Narodowy?
Bo ile można słuchać, że 2,5 miliona Polaków tułających się za pracą po świecie to przejaw ich energii i pędu do wolności? Albo że zerwanie z 8-godzinnym czasem pracy i tzw. elastyczny czas pracy to przejaw nowoczesności? A klerykalizacja - to powrót do narodowych korzeni i wartości? Zaś pełne zatrudnienie, bezpieczeństwo socjalne, wczasy, kolonie dla dzieci, przedszkola - to relikt PRL-u, tego kraju octu i ZOMO-wców?
nie tyle chciałby wrócić do PRL-u, co nie tęsknił za cofnięciem się o 100 lat w rozwoju społecznym do czasów ciemnoty pozaborowej sprzed 2 wojny światowej